piątek, 8 lutego 2013

Życie jest grą na deskach teatru świata.

Naomi Carmen Weiss 
26 lat | znana aktorka filmowa | nauczycielka aktorstwa i łaciny |
prowadzi treningi karate | mając 22 lata zdobyła czarny pas (1 dan)|


W zielonych oczach Naomi czai się niebezpieczeństwo i tajemnica...
Dawid Holde, reżyser

Naomi urodziła się dziewiątego września tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku w Nowym Jorku. Pierwsze kroki stawiała na deskach teatru, mając zaledwie sześć lat. Lubiła udawać wielkich dorosłych, naśladując obserwowanych ludzi. Często oglądając telewizję wybierała sobie jedną postać i powtarzała kwestię, która potem odgrywała przed dwójką starszych braci, Chrisem i Brianem. Jednocześnie zaczęła uczęszczać na zajęcia karate, chcąc dorównać braciom zdobywającym pierwsze osiągnięcia w tej dyscyplinie. Dzieliła dzieciństwo pomiędzy treningami a próbami, szkoła nie była priorytetem, tam chodziła dla nauczenia się podstaw matematyki, biologii i innych (według niej) mało przydatnych przedmiotów. Nie należy do grupy "mało ważnych" zaliczyć francuskiego oraz hiszpańskiego, gdyż z językami nigdy nie miała problemów a sama nauka przynosiła dużo radości. Łacinę zna dobrze prawie od małego, gdyż matka, jako filolog klasyczny pragnęła zaszczepić miłość do języków u trójki swoich dzieci. Wszystkim łacina pomagała w nauce języków obcych, lecz żadne z nich nie poszło w ślady matki. 
Nie planowała grać w filmach, najlepiej czuła się w teatrze, gdzie miała "kontakt" z odbiorcami. Dlatego nie odwiedzała castingów, przypadkiem została zauważona przez reżysera Dawida Holde, podczas stanowego konkursu teatralnego. Holde, widząc grę Naomi wcielającą się w postać okrutnej, złej królowej, zachwycił się szesnastolatką. Idealnie nadawała się do jego nowego filmu o grupie nastolatków, wśród których była Rachel, pełna bolesnych tajemnic, negatywnie nastawiona do świata, udająca obojętność wobec wszystkich wokół niej, a zarazem osoby bardzo charyzmatycznej. Niezwłocznie zaproponował dziewczynie i jej rodzicom współpracę.  W ten sposób rozpoczęła się filmowa kariera Weiss. Niestety wszyscy reżyserzy (wbrew charakterowi Naomi) widzieli w niej niebezpieczną kobietę zdolną do wielkich czynów, szaleństw czy poświęceń. Stąd w dość bogatej filmografii znajdują się głównie filmy akcji, sensacyjne, czy scien-ficion. Nigdy nie zagrała w komedii ani filmie romantycznym, nigdy nie zagrała niewinnej, naiwnej postaci bez burzliwego życiorysu. Przypięto do niej łatkę "niebezpiecznej" kobiety. Naomi uznawała to za osobistą, życiową porażkę, gdyż każdy aktor powinien mieć możliwość sprawdzenia się we wszystkim, jednak udawało się zdobywać nagrody. W pewien sposób została docenienia, lecz wciąż drzemie w niej marzenie spróbowania czegoś innego.
Ludzie postrzegają Naomi przez pryzmat odegranych przez aktorkę ról. Pełno jej zdjęć w internecie i w prasie z najróżniejszymi komentarzami. Mało kto interesuje się jaka naprawdę jest. Wyłącznie mały krąg bliskich, rodzina i przyjaciele, wiedzą, że Naomi to czuła, wrażliwa kobieta, uwielbiająca romantyczne spacery, kolacje i kwiaty. Łatwo przekupić ją czekoladkami z rumem, a upić czerwonym winem. Nie przepada za horrorami (choć w jednym kiedyś zagrała), woli oglądać je w dużym gronie i wielką miską popcornu. Jeszcze łatwiej można Naomi zranić. Zdradą. Kłamstwem. Odejściem bez słowa. A prawie nikt nie wie, że nie do końca czuje się piękna. Mierzy ledwo 168 cm, szczęśliwe waga jest w normie, a długie pofalowane, ciemnobrązowe włosy zakrywają twarz oraz zielone oczy. Poważniejszych kompleksów nie ma, lecz uświadomiła sobie, iż jej forma nie jest najlepsza. Przez rzucanie się z planu na plan zaniedbała treningi karate oraz przestała czuć się pewnie czarnego pasa zdobytego w wieku dwudziestu dwóch lat. Goniąc za wszystkim (po drodze kupując psa - labradora o imieniu Rio, oraz biorąc ślub z kierowcą rajdowym - Robertem Nike), niemal straciła resztki dawnego życia osobistego. Niedawno wiele rzeczy uległo zmianie, gdyż po powrocie do Nowego Jorku z Australii, gdzie kończono zdjęcia do nowego filmu, dowiedziała się o zdradzie męża z młodą modelką, Rozpoczął się głośny proces rozwodowy, który rozniósł się echem po całym świecie. Pierwsze strony gazet, ciągłe wywiady i wielkie przedstawienie Roberta chcącego wrócić do "ukochanej". Naomi nigdy nie lubiła nadmiaru błysku fleszy, a Nowy Jork kojarzył się już tylko z nieudanym związkiem. Po otrzymaniu papierka, że jest "wolna", spakowała rzeczy, zabrała Rio i udała się do Los Angeles, gdzie mieszka starszy brat Brian razem z żoną i dwójką dzieci. Dwa tygodnie później wynajęła niewielkie mieszkanie na obrzeżach miasta oraz przyjęła propozycję pracy w Liceum Artystycznym im. Jennifer McAlister. Od razu rzuciła się w wir pracy, ignorując szum wokół jej osoby, na szczęście w świecie filmowym nie brakuje skandali, więc wkrótce sprawa Naomi Carmen Weiss ucichnie, a ona będzie mogła zająć się pracą. 


[Karta wyszła długa, jak na mój gust, będzie modyfikowana w miarę przybywania świeżej dawki weny. Na zdjęciach Evangeline Lilly. Zdjęcia pochodzą z weheartit.com. Wątkom nie odmawiam. Witam wszystkich.]

5 komentarzy:

  1. Reakcja Arii na informację, że jej nową nauczycielką aktorstwa zostanie Naomi Weiss była dość dziwna, a mianowicie ograniczała się do niekontrolowanego parsknięcia śmiechem. Nie był to raczej szczery śmiech, miał w sobie coś, co matka Arii nazwała by szaleństwem. W czarnowłosej głowie panienki Morgenstern zaczęły się rodzić plany, jakby tu ochrzcić nową nauczycielkę. Niestety, albo i stety (dla nauczycielki) żaden z nich podczas najbliższej lekcji nie był jeszcze zadowalająco dopracowany. Czarnowłosa miała tylko nadzieję, że nauczyciele nie zdążyli jeszcze zbyt przesadnie ostrzec nowej koleżanki przed nią. To popsułoby cały element zaskoczenia. Dlatego też Aria wiedziała, że będzie musiała choć po części opanować swój cięty język. Nie, nie całkowicie. Nami musiała słyszeć już o Morgenstern. Zbytnia grzeczność wydałaby się zbyt podejrzana.
    - A jeżeli potrzebujemy więcej czasu? – spytała natychmiast. – Nie każdy jest zawodową aktorką – w jej głosie nie było krzty komplementu. Jej słowa brzmiały niczym obelga. Dziewczyna na chybił trafił sięgnęła po kartkę, która wyraźnie głosiła: „osoba będąca najlepszym przyjacielem/przyjaciółką szkolnej gwiazdy i naśladująca ją.” Że niby co ona ma zagrać? To jakiś żart. Oczywiście, że to nie jest dla niej trudne, ale uwłaczające jej godności.
    - Panni Nike – rzuciła. – O przepraszam. Weiss, tak? – Na jej twarzy przez ułamek sekundy gościł kpiący uśmieszek, ale natychmiast go opanowała. – Można się zamienić?

    Aria

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez chwilę Aria poczuła przypływ irytacji, choć niczego nie dała sobie poznać. Ona miałaby nie podołać jakiejś roli. Tryptyki w jej głowie przeskakiwały szybciej niż, gdy była spokojna. Może fakt, że w gruncie rzeczy Nami była zawodową aktorką wywołał u niej takie emocje. W innej sytuacji, jak zawsze Aria pozostałaby obojętna na krytykę, albo wręcz za nią podziękowała. Ale Weiss nie ma najmniejszego prawa sugerować, że Aria z czymś sobie nie poradzi. Ona w ogóle jej nie znała. Nie wiedziała, jak bardzo Aria różniła się od Arii, którą udawała w pierwszej klasie. Ale się dowie. Jeszcze teraz się dowie. Twarz dziewczyny natychmiast się zmieniła. Oczy rozpogodziły, a na ustach pojawił się uśmiech pełen wdzięczności. Czarnowłosa odgarnęła włosy na plecy. I podbiegła do nauczycielki, ochoczo siadając obok niej.
    - Jeszcze raz przepraszam za przekręcenie nazwiska – powiedziała. Nie położyła dłoni na sercu. To by tylko dodało sztuczności tej sytuacji, a Weiss jako doświadczona aktorka mogłaby się zorientować, że Aria gra. Morgenstern wiedziała, że nie wolno jej przesłodzić w obecności nauczycielki aktorstwa. Nie po tych docinkach, kiedy to nauczycielka mogła nabrać podejrzeń. – Mama czyta rożne kolorowe pisma – wyjaśniła, wywracając oczami – Coś mimowolnie musiało mi zostać w głowie. – Nie do końca kłamała. Jej matka rzeczywiście czytała takie pisma. Aria jedynie przed pierwszym spotkaniem z nauczycielką je przejrzała jeszcze raz. Tak dla przypomnienia z kim ma poczynienia.
    Aria

    OdpowiedzUsuń
  3. [Uśmiechamy się po wątek. Proponuję coś z lekcją Łaciny. I może sobie mój chłopczyna wybitnie z przedmiotem nie radzić, co Pani Profesor może zauważyć.
    Jeśli masz jakiś ciekawszy pomysł, to się nie obrażę, jak powiesz. :)]

    Azrael

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie miał pojęcia, co go podkusiło, gdy przy wyborze języka, zdecydował się na łacinę. Który Szatan był tak podły, że nakłonił go do tego? Zadawał sobie to pytanie zawsze, na każdej lekcji, kiedy wysłuchiwał monotonnych monologów łacinnika. A potem w domu, gdy pisał kolejną pracę domową. Musiał jednak spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że po prostu sobie nie radzi z tym językiem. A to bardzo bolało go i jego, wystarczająco już zachwiane, poczucie własnej wartości.
    Z pewnego rodzaju ulgą przyjął informację, o zmianie nauczyciela od tego przedmiotu. Wiedział, że ostatnia większa praca domowa, którą belfer zbierał, poszła mu wręcz tragicznie. Miał więc nadzieję, że tym razem braki w znajomości łaciny ujdą mu na sucho. Och, jaki był naiwny!
    Jego praca wyglądała trochę tak, jakby ktoś mazał po niej pisakiem, żeby sprawdzić, jak bardzo jedna kartka może być zielona... Tak więc, nawet się nie zdziwił, gdy nauczycielka kazała mu zostać po lekcji.
    Spiął się lekko, gdy kobita zwróciła się do niego po imieniu. Zmierzył ją chłodnym, przeszywającym wzrokiem. Była całkiem ładna, wyglądała sympatycznie i jakoś dziwnie znajomo...
    - No mam problemy - burknął, dość oschłym i nieprzyjemnym tonem. Jak zwykle, zresztą. Nie był pewien, co ma powiedzieć dalej. I czy w ogóle ma coś mówić. W końcu jednak doszło do niego, że swoją dumę musi schować do kieszeni, bo sam sobie nie poradzi. Tak, to było trudne, bo nie przypominał sobie sytuacji, w której zniżyłby się do korzystania z czyjejś pomocy. Po jego minie chyba było widać, że coś mu się wybitnie nie podoba. - Chyba... Znaczy się, byłbym wdzięczny, gdyby mi pani pomogła - przyznał w końcu. Ciężko było, ale w końcu przeszło mu to przez gardło.

    Azrael

    OdpowiedzUsuń
  5. Na słowa nowej nauczycielki James zamarł niemal w całkowitym bezruchu. Natychmiast zaczął żałować, że potwierdził swoją tożsamość. Trzeba było iść w zaparte. Oczywiście, gdyby na najbliższej lekcji nie istniało ogromne prawdopodobieństwo, że Weiss i tak dowie się prawdy, albo chociaż, że inni go nie wskażą, jak pewnie zrobili to przed chwilą mógłby skłamać, że do tej szkoły chodzi jakiś inny James Lightwood. Niestety na kolejnej lekcji mógł za to słono zapłacić. Lepiej przyznać się do winy. Posłał swojemu najlepszemu przyjacielowi – Jonathanowi błagalne spojrzenie, jakby ten mógł go w jakiś sposób uratować przed złą oceną. Prawda była taka, że panicz Lightwood i język łaciński nie lubili się jak pies z kotem. Zresztą za żadnym językiem obcym brunet nie przepadał. Być może wynikało to z faktu, iż do nauki języka od czasu od czasu należałoby zajrzeć do podręcznika, a do tego chłopak zmusić się nie mógł, choćby miała najszczersze chęci, a te zdarzały się u niego z rzadka.
    Dodatkowo fakt, że jego nową nauczycielką łaciny była seksowna gwiazda filmowa wcale nie poprawiał mu humoru. Na iluż to rankach był w kinie, oglądając z jakąś dziewczyną film, w którym ona paradowała czasem w bardzo skąpym ubraniu.
    Chłopak zmusił się do uśmiechu, który w cale mu nie wyszedł. Zupełnie, jakby chłopak starał się być miły dla posłańca, który właśnie mu oznajmił, że budują dla niego szubienicę.
    James

    OdpowiedzUsuń