sobota, 9 lutego 2013

Cierpienie daje prędką dojrzałość.


Jackson "Jax" McLevis
ur. 12.05.1995 r.
w Los Angeles
wydział aktorski

uczęszcza na: język francuski, język włoski, fizykę i chemię na poziomie podstawowym oraz biologię na poziomie rozszerzonym

Historia Jacksona jest jedną z tych nieciekawych, których nikomu się nie opowiada, bo nikogo tak naprawdę nie obchodzi. 
Jego poczęcie nie było niczym niezwykłym. Ot, młoda dziewczyna chciała spróbować czegoś nowego. Zaszła w ciążę, więc, choć nie żywiła żadnego mocnego uczucia do ojca swojego dziecka, postanowiła wyjść za niego za mąż. 
Dzieciństwo także nie należało do przesadnie traumatycznych, ani też szczególnie szczęśliwych. Był zwykłym dzieciakiem, który lubił spotykać się z przyjaciółmi. Rozwód rodziców wywarł na niego pewien wpływ, ale nie okazywał tego. Prędko się z tym pogodził. Był dojrzałym chłopcem, który wiedział, że tak będzie lepiej. 
Matka szybko wyszła za kolejnego mężczyznę, ciekawa nowych wrażeń i doznać. Niestety, i to małżeństwo okazało się być skazane na porażkę. Nie wytrzymali ze sobą nawet jednego roku, co było zapewne spowodowane ciągłą żądzą pieniędzy, która cechowała jego matkę. Cieszył się więc, kiedy spotkała swojego obecnego męża, Henry'ego. Była i jest w nim zakochana do szaleństwa, zachowują się jak para nastolatków. Poza tym, Henry zarządza dobrze prosperującą firmą, więc stać go na o wiele więcej, niż poprzednich partnerów rodzicielki.

To głównie dzięki Henry'emu jest w szkole, o której marzył, kiedy jeszcze był dzieckiem. I jest mu za to cholernie wdzięczny.


Jackson jest przede wszystkim ambitny. Ciężko pracuje, by osiągnąć wyznaczone sobie cele. Nigdy się nie poddaje w dążeniu do nich. Poprzeczkę stawia sobie coraz wyżej, dążąc do ideału. Zarówno charakteru, jak i umiejętności. No i bystry z niego chłopak. Szybko zdobywa nowe umiejętności, nie musi się zbytnio wysilać, żeby coś zrozumieć, czy czegoś się nauczyć. Wystarczy mu piętnaście minut, żeby nauczyć się do sprawdzianu. Nie jest jednak postrzegany jako kujon. 
Mimo wszystko jest beztroski i towarzyski. Uwielbia spotykać się z najbliższymi przyjaciółmi. Może wtedy być w stu procentach sobą, nie musi udawać, spełniać niczyich oczekiwań, czy ambicji. Po prostu bawi się, nie myśląc o problemach. Jest dowcipny, co czyni z niego duszę towarzystwa. Cechuje go niepoprawna wręcz gadatliwość - można pokusić się o stwierdzenie, że "jadaczka" nigdy mu się nie zamyka, co może być irytujące. Ludzie do niego lgną, ponieważ potrafi wszystkich szybko rozbawić, poprawić humor. Sam bardzo rzadko bywa smutny, nigdy w towarzystwie. Nawet jego najlepszy przyjaciel nie wie o nim wszystkiego. 
Hojny. Lubi się dzielić tym, co ma, a ma tego dość sporo. Niestety, bywa to często wykorzystywane, ale on sam zdaje się tego nie widzieć. 
Nieczęsto się z kimś wiąże. Być może jest staroświecki, ale wyznaje zasadę, że żeby z kimś być, trzeba go niemalże bezwarunkowo kochać. Trudno więc zdobyć jego uczucie. Kiedy już jednak któraś go usidli, dba o związek i stara się, by był długotrwały. Jest czuły i delikatny, prawdziwy z niego dżentelmen. Potrafi iść na kompromis, a jakże.

Dlaczego Jax wybrał właśnie aktorstwo? Z bardzo prostej przyczyny - ponieważ jest urodzonym aktorem. Duża część jego życia jest tylko stworzonym przez niego złudzeniem, więc miał sporo czasu, by doskonalić tę umiejętność. Nie ma takiej osoby, poza nim oczywiście, która wiedziałaby o nim wszystko. Są tylko przyjaciele, którym właśnie tak się wydaje. Owszem, stara się przy nich być sobą, ale ma też wiele tajemnic, których często nawet on sam nie potrafi zrozumieć. 
Według oficjalnej wersji, wybrał ten kierunek przez wpływ matki, która od zawsze kształtowała w nim miłość do tego rodzaju sztuki. Sama kochała teatr i bardzo często wybierała się na spektakle, toteż zapisała już sześcioletniego Jacksona na zajęcia teatralne, na które uczęszczał aż do piętnastego roku życia. Przestał, ponieważ pojawiła się szansa na rozwijanie jego umiejętności na zupełnie innym poziomie. W profesjonalnej, szanowanej szkole, a nie w amatorskiej grupie teatralnej.


Gdzie można go spotkać? Właściwie wszędzie. Bywa tam, gdzie go akurat nogi poniosą. Albo tam, gdzie zaprowadzą go znajomi, po dobroci lub siłą. Sam lubi przesiadywać w kameralnych kawiarenkach albo miejscach parkopodobnych. Ze znajomymi szaleje na domówkach. I czasem sobie pośpiewa w jakimś mało znanym klubie.

POWIĄZANIA
~~~

[Na wątki i powiązania jesteśmy chętni, nie pytać nawet. I chyba wolę zaczynać, rzadko kiedy podrzucam jakiś pomysł.]

19 komentarzy:

  1. [Kłaniamy się.
    Lubię go. Raven też go polubi, bo normalny jest. :D Co więc powiesz na przyjacielskie bardziej relacje? :> ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  2. [LULUSIA?! TA Lulusia? :3
    PS. Wybacz, odwala mi dzisiaj, musiałam się zapytać.]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  3. [Valusia się kłania <3]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  4. [Gadu mi się popsuło i straciłyśmy kontakt. Myślałam o Tobie ostatnio ;< Hm, powiązanie, tak? Ale wolisz bardziej przyjacielskie relacje czy miłosne? Bo to zmienia całkowicie postać rzeczy, Christi jest niesamowicie nieśmiałym stworzeniem :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hm, hm... no to teraz mam problem, bo kompletnie nie mogę nic wymyślić. Znaczy jakieś takie kiepskie pomysły mi wpadają do głowy, jak że zerwać się z lekcji mogli jakiejś, nie wiedząc, że oboje wpadli na tak genialny pomysł, i by przypadkowo na siebie wpadli, gdy ukrywali się przed nauczycielami. Albo gdzieś poza szkołą... No ni wim. :< ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ja proponuje, żeby oficjalnie byli takimi serdecznymi przyjaciółmi, co to dzwonią do siebie w środku nocy, rozmawiają o głupotach i śmieją się z mało ważnych rzeczy. Ponadto Christabel mogłaby wzbudzać w Jacksonie opiekuńcze uczucia albo nawet i jakieś głębsze, tylko oczywiście sama zaaferowana tańcem, niczego by nie zauważała. Do pewnego czasu. Co ty na to?
    PS. Ferie zaczynam od poniedziałku <3]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  7. [Będziemy pisać! :)
    Okoliczności spotkania? Cóż, może Christabel ładnie poproszona postanowi pomóc mu z francuskim przed sprawdzianem albo oboje gdzieś razem wyskoczą do kina. Ewentualnie panienka Mireault źle się poczuje, nie pójdzie na zajęcia i Jackson wpadnie do niej z lekcjami. Wybieraj!
    I jeszcze peee-esem. Co powiesz na to, aby chłopak był jedną z nielicznych osób, które wiedzą o jej próbie samobójczej sprzed trzech lat? Taki mały sekret :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Typowy kujonek z przyjaciółmi? Hm, podejrzane xD
    Okej, okej. Mnie Twój pomysł pasuje jak najbardziej :> To zacznę w takim razie.]

    Bogowie. Jak chujowo...
    Bywały takie dni w które nawet Raven McCoy nie potrafiła znaleźć swej beztroskiej radości z byle głupoty. Albo też nie głupoty. Na przykład zwykle potrafiła sobie poprawić humor przypominając sobie o tym, że ma nazwisko jak jeden z bohaterów ze Star Treka. Dzisiaj nie działało. Wtedy też dzwoniła do brata, nawet jeżeli u niego był środek nocy. Dzisiaj nie mógł gadać, bo wybył gdzieś na jakiś biwak gdzieś za góry i lasy, więc zasięg zgubił. W takich wypadkach, jeżeli była w domu, to coś piekła, ale w akademiku takich bajerów jak piekarnik to nie było, a mikrofalówka do biszkoptów się nie nadawała. W dodatku laptop poszedł do niewoli, jako że nauczycielka jej zabrała, bo używała go na lekcji. A to przecież było niewinne sprawdzenie maila.
    No cóż... nikt nigdy nie powiedział, że Raven myśli, przecież.
    Więc ogólnie dzień był do dupy, a ona nie miała nawet sposobu, aby to zmienić. Wtedy też włamała się do laptopa swojej współlokatorki, bowiem była gdzieś tam, i sprawdziła plany swoich bliższych znajomych i przyjaciół. Kto wie, mogą mieć jakieś zajęcia czy coś. To był również ten moment kiedy sobie uświadomiła jak mało posiada w tej szkole owych przyjaciół i bliższych znajomych, co dodatkowo ją zasmuciło.
    Wyłączając laptopa, odłożyła go na miejsce jak gdyby nigdy nic. Chwyciła telefon i napisała Jaxowi krótką wiadomość. Mam dupny dzień. Nie chcę o tym rozmawiać. Co powinno być zrozumiane jako błaganie o pomoc tonącego, który nawet swą brzytwę stracił.

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  9. [Jest dobrze ;)]

    Christabel nie wydawała się wcale pocieszona wizją spędzenia kolejnego dnia samotnie w pokoju i gdyby nie interwencja nauczycielki, która odesłała ją osobiście do łóżka, na pewno nie poddałaby się tak łatwo. Zawsze stawiała obowiązki ponad własne zdrowie, nic nie było w stanie jej złamać, a już na pewno nie jakieś ciemne plamki przed oczami, wynikające z osłabienia organizmu. Jednak ostatnio rzeczywiście przesadziła z treningami. Chciała jak najlepiej przygotować się do występów i proszę, ot, cały wysiłek poszedł na marne, bo zamiast spieszyć się teraz do salki tanecznej, żeby przećwiczyć trudniejsze figury, leżała rozłożona na łóżku, oglądając coś w laptopie.
    Czy spodziewała się odwiedzin Jacksona? W stu procentach. Chłopak był naprawdę oddanym przyjacielem, mogła na niego liczyć w każdej sprawie, a już szczególnie w kwestii szkoły oraz lekcji, do których podchodził bardzo poważnie. Jasnowłosa nigdy nie zdawała sobie z motywów, jakimi mógł się kierować. Wierzyła, że robi to po prostu, dlatego, bo ją lubi. Poza tym, czy musiał istnieć jakiś powód? Ona zawsze działała bezinteresownie.
    Trochę przejmowała się zaległościami, ale przecież należała do grona dobrych uczennic. Nigdy nie miała problemu z nadrobieniem materiału. I rzadko chorowała.
    Usłyszawszy pukanie drzwi, niemal podskoczyła w miejscu. Szybko odłożyła na bok sprzęt i równie serdecznie uśmiechnęła się do chłopaka, kiedy tylko przekroczył próg pomieszczenia.
    - Dzięki - wywróciła oczami z rozbawieniem - Nie ma to, jak usłyszeć od najlepszego przyjaciela takie pokrzepiające słowa. Teraz módl się i klękaj na kolanach, żebym ci kiedyś wybaczyła - oznajmiła z charakterystycznym francuskim akcentem. Widać było, iż pomimo złego samopoczucia bez problemu żartuje - Wchodź - dodała pogodniej - Pewnie przyniosłeś lekcje. Wydarzyło się coś ciekawego? - utkwiła uważny wzrok w twarzy przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słysząc pukanie, stoczyła się z łóżka, jakby miało ta jakiś głębszy sens, i wcisnęła rozwiązane glany na stopy, jakoś martwiąc się o los swoich skarpetek. Pozbierała się jakoś z podłogi, poczłapała w stronę drzwi. Nawet słowa nie zdążyła powiedzieć, a Jax już ciągnął ją za nadgarstek korytarzem. Dobrze, że drzwi jakimś cudem udało jej się zamknąć.
    - Jeżeli przez komedię rozumiesz krwawy horror, to one są zwykle wyświetlane później - odpowiedziała. - Chyba żeby znaleźć tak głupią komedię, która by zrobiła z mózgu totalną papkę, co uniemożliwi mi myślenie o moim smutnym życiu. Kusząca propozycja - dodała po chwili zastanowienia. - A wesołe miasteczko też brzmi dobrze. Ale jak nie wygrasz dla mnie misia to ci tego nigdy nie wybaczę. - Udało jej się zażartować. Może kiepsko, ale to znaczyło, że już sama obecność przyjaciela i jego chęć pomocy, jakoś humor jej z lekka poprawiła.
    Najbardziej wdzięczna mu była za to, że nie pyta co się stało. Tylko po prostu chciał jej pomóc o tym zapomnieć. W tym momencie bowiem nie miała ochoty mówić o tym wszystkim głośno. Pewnie powie, ale nie natychmiast.

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  11. Chrissie. Zabawne. Za wyjątkiem Jacksona nikt tak do niej nie mówił. Ludzie zwykle zwracali się pełną wersją imienia, bądź jego pierwszą częścią, rzadko, kiedy zmuszali się do wymyślenia czegoś kreatywnego. A ona zawsze reagowała rumieńcem. Ta potworna nieśmiałość była chyba nie do pokonania, szczególnie w kontaktach damsko-męskich. Ile razy miała ochotę zapaść się pod ziemię!
    - Rozbrajasz mnie, McLevis, ale i tak cię kocham - mruknęła żartobliwie, po czym poprawiła poduszki i przysunęła się do przyjaciela. Choć nie dała po sobie niczego poznać, zauważyła jego potępiające spojrzenie, gdy tylko spostrzegł na laptopie otwarte strony dotyczące tańca. Cóż, znała jego opinie. Wszelkie nieprzychylne uwagi starała się jednak puszczać gdzieś pomimo uszu. Przecież nie mogła zrezygnować z baletu, od tak.
    Faktycznie, mało jadła oraz notorycznie była zmęczona, ale to wbrew pozorom jeszcze nie powód do wąchania kwiatków od spodu. W każdym razie, nie musiał się o nic martwić. Była dużą dziewczynką, umiała o sobie zadbać. Powiedzmy.
    Położyła mu drobną dłoń na ramieniu, uśmiechając się od ucha do ucha - Poważnie? Gratuluje. Chyba dawno nie miałeś okazji występować na scenie. Mam nadzieje, że zaprosisz mnie na występ. Chcesz coś do picia? - spytała nagle, mierząc go przyjaznym, troskliwym wzrokiem, po czym kontynuowała - Brak skandalu to moja działka. Wszyscy czekają aż się potknę, bo wtedy istnieje idealny temat do plotek.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Do tych też się szybko przywiążesz - odparła machinalnie, wręcz pokrzepiająco, sugerując tonem głosu, że taka dusza towarzystwa, jak on nie powinna mieć żadnych problemów z przystosowaniem do nowego otoczenia. Nie ukrywajmy niektórych faktów, przecież Christabel zawsze zazdrościła mu tej łatwości, z jaką nawiązywał nowe znajomości albo wpasowywał się w daną sytuacje. Czasem zastanawiała się nawet, czy to możliwe, aby dwie zupełnie różne osobowości były w stanie nawiązać trwałą przyjaźń.
    Nie zauważała żadnych zmian w zachowaniu Jaxa. Może ostatnio zachowywał się nieco dziwnie, jednak nie widziała powodów, dla których miałaby się niepokoić. Bądź, co bądź przywykła do tajemniczego stylu bycia chłopaka.
    - Pewnie - przegryzła dolną wargę; słowa wypowiedziała bez większego przekonania - Leżę już w łóżku drugi dzień. Lekarka przypisała mi leki na wzmocnienie. Żelazo również, bo przecież anemię trzeba leczyć. Niczego nie rozumiem - westchnęła cicho i bez pytania przytuliła się do przyjaciela - Cieszę się, że przyszedłeś.
    Od dłuższego czasu nie miała myśli samobójczych. Owszem, nie należała do osób odpornych na stres lub presje wynikającą ze środowiska, ale nauczyła się nad wszystkim w miarę panować. Była teraz starsza i z pewnością rozsądniejsza.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Na bogów, żadne komedie romantyczne! One nawet nie są śmieszne! Mam na myśli jakiś dziwny mózgotrzep, którego żaden normalny człowiek nie będzie miał ochoty oglądać. A i tak będzie się z tego śmiał... - odparła. Miała kilka dziwnych mózgotrzepów na laptopie, chociaż głównie ze względu na brata, który je... lubił. No cóż, w końcu tylko nikt normalny tego oglądać zwykle nie chce.
    Całą drogę uśmiechała się jedynie niemrawo. Zawijała błękitne, pojedyncze pasemko na palec, z lekko zamyśloną miną. Nawet glanów jej się wiązać nie chciało, ale o dziwo jeszcze się nie przewróciła.
    Kawiarnia wprawiła ją w jakiś nostalgiczny nastrój. Jedyne na co zwróciła uwagę to jaką herbatę tu podają, jako że za słodyczami nie przepadała. Chociaż może będą mieli jakąś dobrą tartę na słono... ze szpinakiem? Albo bakłażanem? Albo wszystkim na raz? Spojrzała na jedzenie czyhające za szkłem. Odrzuciła od razu słodkie pozycje, szukając czegoś co będzie dla niej odpowiednie. No trochę wybredna była, cóż tu dużo kryć?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Przecież to nie grypa, a jedynie zwykłe przemęczenie, więc w gruncie rzeczy nie ma się, czego obawiać, Jaxi - mrugnęła porozumiewawczo do chłopaka, ułożywszy głowę na jego klatce piersiowej - Poza tym, aż dziwne, że nie przestraszyłeś się tej domniemanej zaraźliwej choroby. Przecież normalnie powinnam siedzieć zamknięta w pokoju na cztery spusty i najlepiej nie przyjmować żadnych gości ze względów bezpieczeństwa - mówiła rozbawiona. Nie, wcale nie chciała być pod złośliwa, po prostu czasem lubiła mu po dogryzać, jak to robią prawdziwi przyjaciele - W przyszłym tygodniu wyjeżdżam na parę dni do Nowego Jorku, mamy występy. Trochę się stresuje, nie wiem, czy ta przerwa przypadkiem mi nie zaszkodzi. Sam rozumiesz, w końcu podobnie sprawa wygląda z aktorstwem - westchnęła cichutko, przymykając ociężałe powieki.
    Cieszyła się, że może poczuć kojącą bliskość drugiej osoby, tym bardziej, iż nie miała zbyt wielu przyjaciół, a rodzina znajdowała się po drugiej stronie oceanu. Samotność potrafiła nieźle dawać się we znaki, doskonale o tym wiedziała. Jackson był… był kimś bardzo ważnym w jej życiu. Bez wątpienia. Traktowała go, jak brata. Powiedzmy.
    - Co z Twoim życiem uczuciowym? Nie wpadłeś ostatnio na jakąś zniewalająco fascynującą dziewczynę? - wręcz uwielbiała go dręczyć podobnymi pytaniami. Zdawała sobie sprawę, jak trudno mu się zaangażować w związek.

    OdpowiedzUsuń
  15. Uśmiechnęła się z grymasem. Bynajmniej nie zamierzała psuć mu humoru własną spostrzegawczością, w końcu nienawidziła, gdy Jackson był burkliwy przez resztę dnia, ale naprawdę interesowała się życiem uczuciowym chłopaka. O ile dobrze kojarzyła, większość jego kolegów chwaliło się coraz to nowszymi zdobyczami, dodatkowo bezustannie zmieniało obiekt zainteresowania, kiedy właśnie on unikał dziewczyn, niczym ognia. Nie chciała żeby został sam. I uważała, że powinien sobie kogoś znaleźć. Prędzej czy później. Ale z drugiej strony, na myśl, że miałby się z kimś związać, podchodził jej żołądek do gardła, a serce zaczynało się nerwowo kołatać.
    - Wiem, to chore. Ta moja obsesja na punkcie tańca - mruknęła, wyginając palce pod dziwnym kątem - Tylko ja naprawdę chciałabym być najlepsza. Czasem zastanawiam się, co będzie, jeśli nie sprostam własnym wymaganiom, jak zorganizuje sobie życie?
    Niemal się roześmiała. Jej słowa brzmiały niedorzecznie! Przecież Christabel Mireault nigdy nie ponosi życiowych porażek.
    Również milczała, właściwie nie miała pojęcia, co powiedzieć. Po prostu zaciągała się przyjemnym zapachem męskich perfum, których używał przyjaciel.
    - Przepraszam - wydukała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  16. - Jesteśmy do siebie podobni - skwitowała zamyślona, choć na jej twarzy pojawił się szczery, delikatny uśmiech, kiedy wypowiadała kolejne słowa - Najpierw nauka i taniec, potem życie uczuciowe. Jackson, doskonale wiem, jaki jesteś, mimo że na pewno skrywasz przede mną wiele tajemnic, przecież żaden człowiek nie jest prosty w obsłudze, wiem, nie musisz nic dodawać. Zdążyłam to zauważyć. Ale ty… ja… widzę, ty się różnisz - przy ostatnim zdaniu ściszyła głos, oba policzki pokrył blady rumieniec, pewnie znowu przesadziła.
    Christabel również nie wspominała swojego dzieciństwa najlepiej. Ojca straciła w wieku dwóch lat, zginął w wypadku samochodowym, matce natomiast zawsze zależało głównie na pieniądzach, więc bardzo szybko znalazła pocieszenie w ramionach bogatego mężczyzny. Po upływie kilku miesięcy wzięli ślub i zamieszkali razem. Mała Chrissie zyskała tym samym przybranego brata, a potem przyrodnią siostrę. Czy była szczególnie związana z rodzicielką? Raczej nie. Przeważnie spełniała jej ambicje; uczęszczała do najlepszych szkół, nosiła ubrania od najlepszych projektantów. Nigdy jednak nie zaznała prawdziwego rodzinnego ciepła. Ot, kolejna rodzinka utworzona z mylących pozorów. Po próbie samobójczej sprzed trzech lat niewiele się zmieniło.

    [Te dwa tygodnie brzmią tak pięknie. Aż mam ochotę założyć własnego grupowca, tylko pomysłów mi brak :D]

    OdpowiedzUsuń
  17. Wywróciła oczami z rozdrażnieniem - Niczego nie rozumiesz. W ogóle czy ty zdajesz sobie sprawę ile dziewczyn chce zostać baletnicami? Jak ciężko jest się wybić w dzisiejszych czasach? I jak wiele z nich zostaje skreślonych z listy już na samym początku swojej kariery? Jackson, ja nie mogę ryzykować lenistwem, muszę poświęcać się tańcu, w przeciwnym razie, ktoś zepchnie mnie z wypracowywanej latami pozycji. Miejsc pracy dla aktorów jest całkiem sporo, a dla takich ambitnych tancereczek? Nie chcę skończyć w podrzędnej szkole baletowej - przegryzła dolną wargę i podniosła się, opierając plecami o zimną ścianę. Dlaczego nikt nie potrafił tego wszystkiego pojąć?
    Posłała mu wymuszony uśmiech. Nie pierwszy raz zresztą dochodziło pomiędzy nimi do takiej wymiany zdań, ba, czasem panicznie bała się, że ich przyjaźń przez różnicę poglądów może się najzwyczajniej w świecie rozpaść.
    Czy Christabel nie miała nikogo? Bez przesady. Posiadała jakieś niewielkie grono znajomych, szczególnie dziewczyn z grupy. Żadnej z nich nie potrafiła jednak nazwać przyjaciółką od serca.

    [Ja teraz pomyślałam o niewielkim nadmorskim miasteczku w Kornwalii, do wykreowania fabuły stworzyłabym gotowe postaci, żeby ludzie mogli się wczuć. Nie wiem jednak kompletnie, jak się do tego zabrać, bo widzisz… mnie leń również dręczy i męczy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  18. - Czasem sobie z tym wszystkim nie radzę - przyznała niechętnie - Ciągle chciałabym więcej i więcej. Nigdy nie potrafię osiągnąć satysfakcjonujących wyników, nigdy nie potrafię sprostać własnym wymaganiom, a wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo obniżyć ich z dnia na dzień. Nie martwię się o swoje zdrowie, spójrz, przecież trzymam się całkiem nieźle, co prawda mam chwile słabości, lecz zawsze cechowałam się fizyczną wytrzymałością. Dlatego Jax, nie stracisz mnie. Od baletu się nie umiera - zmierzwiła mu włosy z bladym uśmiechem - Poza tym, masz całkiem spore grono przyjaciół. W razie, czego nie odczujesz zbytnio mojej nieobecności - zażartowała otwarcie - Cóż, chyba lepiej będzie, jeśli zamienimy się rolami. Bez przerwy mówię tylko o sobie.
    Popatrzyła mu prosto w oczy z niewinnym błyskiem, po czym objęła dłońmi swoje chude ramiona.

    [Dzięki! Chociaż nie wiem, jak się do tego zmotywuje. Przeraża mnie ilość rzeczy, które trzeba zrobić. Ale może jutro… No, w każdym razie myśl nad postacią ;D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [46144926 - pisz śmiało, to jest nowy numer ;)]

    OdpowiedzUsuń