Alison Valentine | 17 lat (01.08.1995r) | taniec współczesny i klasyczny | wolna, heteroseksualna nimfomanka | biologia rozszerzona | lekkoatletyka i drużyna pływacka | mieszka w akademiku
Historia Alison zaczęła się od tego jak zwykła, szara dziewczyna z Australii puściła się z takim jednym bogatym kolesiem z Nowego Jorku. Taaa, typowe, no nie? Ale niee, to nie skończyło się miłością na wieki tylko ciążą i burzliwym rozstaniem po równie burzliwym romansie. Kiedy Alison się urodziła z Liz (jej matką) nie było jeszcze tak źle... no ba, nawet się starała! Ale nie zawsze było idealnie. Dziewczynka dostała stypendium w elitarnej szkole tylko dla najinteligentniejszych dzieci ale straciła je przez ciągle pijącą matkę. Po swojej wielkiej porażce porzuciła "karierę" naukową raz na zawsze i nie miała zamiaru nigdy do tego wracać żeby tylko nie przypominać sobie tych wszystkich upokorzeń. Matka dalej piła, zaczęła nawet czasem ćpać a coraz to starsza Alison robiła wszystko żeby tylko nie być w domu. I tak właśnie zaczęła się jej przygoda z tańcem. Przez długi czas obserwowała tancerzy ulicznym i pewnego dnia udało jej się do nich dołączyć. Ponadto chodziła po wszystkich szkołach tanecznych w okolicy i tylko jeśli jakieś inne dziecko nie przyszło to tańczyła na zajęciach jako "podmiana". Nie wie jak, gdzie i kiedy ale zauważył ją ktoś z prestiżowej szkoły tanecznej i pewnego dnia dostała telefon. Nie czekała ani sekundy, od razu się spakowała i wyszła z domu. A czemu straciła następne stypendium w następnym miejscu, które pokochała? Przez matkę ćpunkę oczywiście... i wtedy porzuciła jakiekolwiek nadzieje na wyrwanie się z domu więc po prostu pogodziła się ze swoim losem. Ale pewnego dnia w drzwiach ich rozwalającego się domu ustał mężczyzna w garniturze który chciał odmienić jej życie i zabrać ją z dala od matki. Nazywał się jej ojcem i nienawidziła go od pierwszej chwili gdy tylko ukazał się jej cudnym oczom. Nie dlatego, że miała charakter dziecka patologii (w której się wychowywała), po prostu miała mu za złe te wszystkie lata kiedy jego nie było. I co on sobie myślał? Że przyjedzie pewnego dnia i wszystko będzie jakby był tu cały czas? Chociaż i tak wyjazd do Nowego Jorku zapowiadał się lepiej niż zostawanie z matką. I tak właśnie wadliwa Alison pojawiła się w idealnym życiu Charlesa. A on chyba naprawdę się łudził, że zrobi z niej damę! No to trochę się przeliczył bo nie ubierała się, nie chodziła i nie odzywała jak dama z nowojorskiej socjety. I nawet na przyjęciach piła zbyt dużo, śmiała się zbyt głośno i zbyt dużo rozmawiała z obsługą. Zgrzyty były również w kwestii wychodzenia z domu otóż Alison jakoś nie przywykła do jakichkolwiek ograniczeń, a tatuś chciał ją trzymać twardo w garści więc kilka pierwszych miesięcy spędzili na ciągłych kłótniach. Szalę przeważył dzień kiedy po tygodniowej nieobecności w domu ojciec znalazł dziewczynę z jednym ze swoich najbardziej obiecujących pracowników. Ale on oczywiście nie zamierzał się poddawać. Skoro nie mógł jej okiełznać to postanowił chociaż spróbować żeby skupiła się na spełnianiu swoich pasji. Nie było już mowy o nauce, miała wieloletnie tyły w "Byciu genialnym dzieckiem" ale za to taniec to nie był zły pomysł. W ciągu dwóch dni załatwił papiery i przeniósł ją do Liceum Artystycznego... w środku roku szkolnego. Teraz taka tam outsiderka przechadza się tutejszymi korytarzami i obserwuje nieznanych sobie ludzi. No bo niby jak ma znaleźć przyjaciół kiedy wbiła się w sam środek roku, hm? Jej tatuś chyba nie jest zbyt mądry. No cóż ale jakieś tam zajęcia ma... została totalnie odcięta od kasy więc musi sobie radzić sprzedając wszystko od fajków, wódki i dragów nawet po słodycze (w przypadku niektórych tancerek którym ich zakazują) czy jakieś inne duperele. Co piątek chodzi też do podziemnego klubu gdzie nielegalnie odbywają się walki. Zakłada się, wygrywa i zgarnia kasę. Proste, prawda?
[Witam. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i oczywiście zapraszam do wątków i powiązań :)]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2013
(19)
-
▼
lutego
(18)
- That girl is like a dynamite....
- It's kind of fun to do the impossible.
- Obiektywna subiektywność?
- Cierpienie daje prędką dojrzałość.
- People lie all the time.
- Życie jest grą na deskach teatru świata.
- Nie wiem jak żyć. Improwizuję.
- It's the same old song
- Daj komuś ogień, a będzie mu ciepło przez jeden ...
- I can be a real devil, because I am gorgeous.
- Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać znis...
- Hey jaded
- P***dolę to wszytko z należytym wdziękiem.
- Open doors to madness
- Je connais mes limites. C’est pourquoi je vais au-...
- Powiązania
- Ciekawostki
- Przeszłość
-
▼
lutego
(18)
-
►
2012
(1)
- ► października (1)
[A ja to bym chciała wątek, wiesz? :P ]
OdpowiedzUsuńHaha. Nie zajrzałam pod swoją kartę. xD Dziś mam osiemnastkę przybranej Bliźniaczki, jutro leczę kaca, ale od poniedziałku biorę się za odpisywanie. :D A co do wątku: relacje zostawiamy te z noisy? Mogłabyś zacząć, czy ja mam się męczyć? xD
UsuńJamesowi cisza nocna również bardzo przeszkadzała, ale przecież nie byłby sobą, gdyby nie znalazł sposobu ominięcia szkolnego regulaminu, prawda? Tym razem wybrał spędzenie wieczoru w swoim pokoju. Samotnie, ale tylko dlatego, że jego sublokator wybył na kolejną randkę i nic nie zapowiadało, iż niedługo wróci.
OdpowiedzUsuńTym bardziej zaskoczył go dziewczęcy głos tuż przy uchu. Zaskoczony nawet go nie rozpoznał. Do rozpoznania ust Alison, za którymi przecież tęsknił, ale nie miał okazji ich posmakować od bardzo długiego czasu, potrzebował chwili. Gdy tylko pierwszy szok minął, porwał dziewczynę w ramiona, sadzając sobie na kolanach.
- Co ty tu robisz? - spytał, flirciarko zniżając głos. Jego oczy iskrzyły się radosnymi iskierkami. Nawet nie był świadomy, że tak bardzo tęskni za dziewczyną.
- Mam nadzieję, że nie tylko za dnia. - Mrugnął do niej porozumiewawczo. Właściwie zrzucenie z niej ubrań natychmiast było kuszącą propozycją, ale się powstrzymał. Najpierw mają sobie sporo do opowiedzenia.
OdpowiedzUsuńPanicz Lightwood już dawno przestał słuchać jakichkolwiek plotek, ponieważ za dużo w nich było jego i Jonathana, jakby szkolne gwiazdy były jedynym tematem godnym uwagi. James czasem wbrew własnej woli słysząc jakąś plotkę na swój, czy Waysa temat reagował wywróceniem oczami i ignorowaniem tego faktu.
- Jakim cudem twój tata się zgodził, byś nie szła do liceum dla przyszłych naukowców? - spytał.
Musnął swoimi wargami jej. Westchnął, marszcząc zabawnie nos.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego nie odezwałaś się do mnie, że się przenosisz do LA? - spytał z teatralnym wyrzutem. Jeżeli chciała mu zrobić niespodziankę, to choć za nimi nie przepadał, ta się udała. Jak od zawsze miał w zwyczaju owinął sobie kosmyk jej włosów na palcu.
- Jakąś powitalną imprezę by się zorganizowało - uśmiechnął się szeroko. Jak zawsze perspektywa imprezy bardzo mu się podobała.
-Zanim nie przyjechałam to nie byłam pewna czy tu jesteś - wzruszyła ramionami patrząc na niego. Niee, to na pewno nie miała być niespodzianka. Wiedziała, że za nimi nie przepadał tak samo jak ona. A o imprezie zapoznawczej myślała już od pierwszej chwili w tej szkole ale nie miała jeszcze żadnych konkretnych planów, ona wolała kiedy wszystko wychodziło spontanicznie.
OdpowiedzUsuń-Impreza powitalna brzmi nieźle - skinęła głową - ale nie dziś. Dziś mamy tyyyyle spraw do nadrobienia, prawda? - popatrzyła na niego znacząco i zaczęła przeczesywać palcami jego włosy licząc na zrozumienie aluzji z jego strony.
- Prawda - potwierdził, sięgając po szkicownik, który wcześniej zapomniany spadł na podłogę. - Muszę dokończyć rysunek. Termin oddania upłynął dziś - wyjaśnił. Z trudem zachował powagę, ale zawsze wszyscy mu powtarzali, że powinien wybrać drugi wydział - aktorstwo.
OdpowiedzUsuń- Jeszcze muszę poszukać swoich ukochanych kredek - powiedział, rozglądając się za owym narzędziem, które prawdopodobnie było gdzieś na dnie szafy, jako, że nigdy ich nie używał, a które były żartobliwym prezentem od kolegi.
Zwinnym i niesamowicie szybkim ruchem rzucił swój szkicownik na podłogę i złapał ją w talii, niemal brutalnie rzucając na swoje łóżko. Na jego twarzy czaił się ten charakterystyczny drapieżny uśmieszek. Jej głowa spoczywała pomiędzy jego ramionami.
OdpowiedzUsuń-Nigdzie się stąd nie ruszysz - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nachylił się do niej i pocałował ją namiętnie. Czule odgarnął kosmyki włosów z jej twarzy.
Jego dłonie niemal niezależnie od jego woli zaczęły błądzić po jej ciele. Wargami muskał jej szyję i dekolt.
OdpowiedzUsuńMiał ochotę uzmysłowić jej, że w każdej chwili może wrócić Jonathan. Gdyby mieszkał z jakąś dziewczyną pewnie zaproponowałby jakiś trójkącik, ale perspektywa sexu z Jonathanem, nawet gdyby była tam również Alison budziła w nim zupełnie niezwiązane z pożądaniem emocje. Wiedział jednak, jak bardzo Alison nie znosi, gdy przerywa w takim momencie, dlatego wzruszył ramionami do własnych myśli. Najwyżej będą mieli widownie.
Wild West Show
OdpowiedzUsuńCzy słyszysz muzykę country dochodzącą z pubu? Czy czujesz zapach palonych jesiennych liści i pieczonych ziemniaków? Nie, to nie western. Miasteczka takie jak Textill istnieją w dzisiejszym świecie, choć wiedza o nich zagłuszana jest przez szum wielkich metropolii. Tu ciężką pracą zasługujemy na szczęście i nie potrzebujemy wiele, aby je osiągnąć.
TEXSTILL