A N T O N I N A M A R I E S T A R L I N G
po prostu ANTOSIA
osiemnastoletnia dziewoja | urodzona
dwudziestego siódmego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku w Nowym Orleanie | klasa trzecia | wydział aktorski, pisarstwo | łacina i włoski | fizyka, chemia - podstawa, biologia - rozszerzenie | lekkoatletyka, gimnastyka artystyczna, karate | cheerleaderka
MÓWISZ, CO CHCESZ, ROBISZ, CO CI KAŻĄ.
MÓWISZ, CO CHCESZ, ROBISZ, CO CI KAŻĄ.
Z
oklaskami powitajmy tą ciemnowłosą niewiastę, której nieśmiałe
spojrzenie błądzi gdzieś za wami, chude rączki wyłamują ze stresu palce
przeciwnej dłoni, a czarne, lakierowane pantofelki tupią cicho o
podłogę. Staje na środku sceny, podnosi brodę wysoko, wysoko do góry i
zaczyna mówić, tym swoim uroczym, śpiewnym głosikiem. Kiedy kończy,
ludzie wstają i zaczynają głośno klaskać, pogwizdywać i podawać jej
kwiaty. Dumni rodzice podchodzą do swojej ośmioletniej córeczki, całują
jej lekko zarumienione policzki i obiecują sobie, że wychowają ją na
aktorkę teatralną, nie wiedząc, jak bardzo mogą się zawieść. Los chciał
inaczej, niż oni. Los sprawił, że młoda Antosia zainteresowana teatrem
jedynie z miejsca widza, nauczyła się wykorzystywać swoje zdolności do
okłamywania, udawania kogoś, kim nie jest i ogólnie do wykorzystywania
ludzi. Kiedy wchodziła dopiero w okres dojrzewania, często podchodziła
do ludzi na ulicy, łapała ich za rękę, zaczynała płakać i szeptać, że
jej rodzice właśnie zostali zamordowani. Wtedy z reguły któryś z
rodzicieli szybko po nią przychodził, przepraszał osobę, której się
uczepiła i zabierał do domu, by wygłosić kazania na temat tego, że
takich rzeczy nie można ani robić, ani nawet myśleć o nich. Ale młoda
Stachyra tylko śmiała się głośno i mówiła "ale, tatusiu, przecież zawsze
chciałeś, bym była aktorką! A aktorzy okłamują ludzi!". Rodzicie
litowali się nad nią, prosili, by więcej się to nie powtórzyło i kładli
ją zadowoleni do łóżka. Ale powtarzało się. Nagminnie.
I tak właśnie Antosia, nie znając żadnych większych konsekwencji z oszukiwania ludzi, robiła to dalej, zadowolona z efektów. W końcu jednak uznała, że nie może oszukiwać też samej siebie, więc zaczęła szukać czegoś, co ją całkowicie zadowoli, zainteresuje, czemu będzie w stanie oddać się bez reszty. Wówczas odkryła, że chce zostać powieściopisarką, jednak nie potrafiła się całkowicie odciąć od aktorstwa, więc wyjechała z ukochanego Nowego Orleanu do Los Angeles, by móc się kształcić i rozwijać. I tutaj dopiero zaczyna się historia...
Antosia nie jest aż tak okropna, jak mogłoby się wydawać, pomimo tego całego fałszu, jakim została naszpikowana za młodu. Panna Starling bowiem jest genetycznie dobra. Chodzi po mieście w kolorowych sukienkach, nosi torebki na długich łańcuszkach, wysokie buty, maluje powieki ciemnymi cieniami i zawsze ma nakręcone włosy. Podchodzi do bezdomnych, przynosi słoiki jedzenia i butelki napojów, lecz nigdy nie herbatę, bo herbata jest tylko dla niej. Mówi, że świat wywrócony jest na drugą stronę. Ma życie z drugiej ręki, ale nie narzeka. Z braku lepszych przygód czasem sprzedaje znajomym róże rzeczy. Buty. Korale. Cukiernice. Zdjęcia Stalina za młodu. Wszystko. Jej świat naszpikowany jest turpizmami. Sztuczne kwiaty. Sztuczne lisy. Sztuczne perły. Rozmazany tusz do rzęs. Wata cukrowa. Plamy na skórze. Blizny po szczepionkach. Raz się tylko wściekła, jak ktoś kupił jej herbatę, której nigdy nie piła. Antosia nie lubi zmian, boi się ich i ciągle wprowadza w swoje życie pewną dozę monotonii. Jej myśli rozlewają się po wnętrznościach. Wtedy są dwie Antosie. Ta gorsza uśmiecha się cynicznie, mówi, że to nie jej ręce, nie jej nogi, nic nie może zrobić. Bije, drapie, krzyczy. Ale szybko ucieka. Złe myśli, złe słowa, zapisane mikroskopijnym pismem, zostawione na nieuzasadnioną przyszłość, w której nie będzie drugiej, obcej Antoniny.
Trudno ją rozgryźć, bo jest kobietą o tysiącach twarzy. Nigdy nie wiadomo, którą maskę dziś założy. Mała perfekcjonistka, mająca wszystko zawsze idealnie poukładane, wyuczone, pomalowane. Zawsze wszystko wie najlepiej, zawsze wszystkich poucza. Czasem zamyka się w sobie, nie mówiąc nic. Wtedy jest jeszcze gorzej. Ludzie chcą słuchać jej śpiewnego głosu, nawet wówczas, kiedy ich rani. Jest chorowicie poukładana. Zbyt idealna, zbyt nierealna. Nigdy nie pokaże się bez perfekcyjnie uczesanych, czarnych loków i nienagannego makijażu. Nigdy nie wyjdzie w pogniecionej sukience i niedobranych do niej butach. Chyba, że ktoś jej karze wskoczyć w dres, ale to niezwykle rzadki widok.
[Och, nieistniejący Boże, przepraszam za to wszystko, co tu napisałam. Może tak miało być, nie wiem.
Antosia nie gryzie, zapraszam więc do wątków, powiązań i wszystkiego, czego jeszcze chcecie.]
I tak właśnie Antosia, nie znając żadnych większych konsekwencji z oszukiwania ludzi, robiła to dalej, zadowolona z efektów. W końcu jednak uznała, że nie może oszukiwać też samej siebie, więc zaczęła szukać czegoś, co ją całkowicie zadowoli, zainteresuje, czemu będzie w stanie oddać się bez reszty. Wówczas odkryła, że chce zostać powieściopisarką, jednak nie potrafiła się całkowicie odciąć od aktorstwa, więc wyjechała z ukochanego Nowego Orleanu do Los Angeles, by móc się kształcić i rozwijać. I tutaj dopiero zaczyna się historia...
SŁOWA PALĄ, WIĘC PALI SIĘ SŁOWA. NIKT O TREŚCI POPIOŁÓW NIE PYTA.
Antosia nie jest aż tak okropna, jak mogłoby się wydawać, pomimo tego całego fałszu, jakim została naszpikowana za młodu. Panna Starling bowiem jest genetycznie dobra. Chodzi po mieście w kolorowych sukienkach, nosi torebki na długich łańcuszkach, wysokie buty, maluje powieki ciemnymi cieniami i zawsze ma nakręcone włosy. Podchodzi do bezdomnych, przynosi słoiki jedzenia i butelki napojów, lecz nigdy nie herbatę, bo herbata jest tylko dla niej. Mówi, że świat wywrócony jest na drugą stronę. Ma życie z drugiej ręki, ale nie narzeka. Z braku lepszych przygód czasem sprzedaje znajomym róże rzeczy. Buty. Korale. Cukiernice. Zdjęcia Stalina za młodu. Wszystko. Jej świat naszpikowany jest turpizmami. Sztuczne kwiaty. Sztuczne lisy. Sztuczne perły. Rozmazany tusz do rzęs. Wata cukrowa. Plamy na skórze. Blizny po szczepionkach. Raz się tylko wściekła, jak ktoś kupił jej herbatę, której nigdy nie piła. Antosia nie lubi zmian, boi się ich i ciągle wprowadza w swoje życie pewną dozę monotonii. Jej myśli rozlewają się po wnętrznościach. Wtedy są dwie Antosie. Ta gorsza uśmiecha się cynicznie, mówi, że to nie jej ręce, nie jej nogi, nic nie może zrobić. Bije, drapie, krzyczy. Ale szybko ucieka. Złe myśli, złe słowa, zapisane mikroskopijnym pismem, zostawione na nieuzasadnioną przyszłość, w której nie będzie drugiej, obcej Antoniny.
Trudno ją rozgryźć, bo jest kobietą o tysiącach twarzy. Nigdy nie wiadomo, którą maskę dziś założy. Mała perfekcjonistka, mająca wszystko zawsze idealnie poukładane, wyuczone, pomalowane. Zawsze wszystko wie najlepiej, zawsze wszystkich poucza. Czasem zamyka się w sobie, nie mówiąc nic. Wtedy jest jeszcze gorzej. Ludzie chcą słuchać jej śpiewnego głosu, nawet wówczas, kiedy ich rani. Jest chorowicie poukładana. Zbyt idealna, zbyt nierealna. Nigdy nie pokaże się bez perfekcyjnie uczesanych, czarnych loków i nienagannego makijażu. Nigdy nie wyjdzie w pogniecionej sukience i niedobranych do niej butach. Chyba, że ktoś jej karze wskoczyć w dres, ale to niezwykle rzadki widok.
[Och, nieistniejący Boże, przepraszam za to wszystko, co tu napisałam. Może tak miało być, nie wiem.
Antosia nie gryzie, zapraszam więc do wątków, powiązań i wszystkiego, czego jeszcze chcecie.]
[Witam, witam :) I na wstępie bardzo dziękuje, że ułatwiłaś mi zadanie odnalezienia punktu zaczepienia dla naszych postaci; w końcu ta sama klasa, zajęcia rozszerzone z biologii i gimnastyka artystyczna. Nie możliwym jest, aby się nie znały.
OdpowiedzUsuńTylko dziwnym trafem nie mam pomysłu na relacje, bo Christabel jest trochę taka wycofana, nieśmiała. Słabo sobie radzi w kontaktach z innymi ludźmi. Pomożesz?]
Christabel
[A właśnie chciałam powiedzieć niemal to samo. :D]
OdpowiedzUsuńJonathan Ways
[A gdzie ja tam napisałam, że jak nie ma szans na przelecenie, to dziewczynę szerokim łukiem obija? ;)]
OdpowiedzUsuńJames
[Właśnie! A James z zamysłu był lekko skomplikowany. Może przydałoby się nawrócenie go na dobrą drogę, czy coś w tym stylu, ale cóż ja biedna mogę zrobić. xD]
OdpowiedzUsuńJames
[O! Jestem na tak. Przepraszam, ale dzisiaj już po prostu nic nie wymyślę. Mam z mózgu papkę, więc zacznę jutro coś dłuższego i sensownego. Chyba, że Ty zrobisz to dzisiaj. ;>]
OdpowiedzUsuńJonathan Ways
[Hmm. A żebym ja jeszcze wiedziała, gdzie Antosia przebywa za dnia. xD Może w parku? Mogłaby nakryć Jamesa na portretowaniu jej osoby. ;)]
OdpowiedzUsuńJames