wtorek, 12 lutego 2013

It's kind of fun to do the impossible.


Ginevra Stonem

                               po prostu Gin.

| ur. 19 listopada 1995 r. | Australijka |
| klasa III | malarstwo |
| WOS | WOK | historia | matematyka| angielski |
| francuski | hiszpański | biologia | chemia | fizyka - rozszerzona | aikido |
| imprezowiczka | czekoladoholiczka |

"Kiedy zobaczyłam ją po raz pierwszy była taka drobniutka, kruszynka można by rzec, gdy brałam ją na ręce, bałam się, żeby przez przypadek nie zrobić jej krzywdy. Może i nie była najpiękniejszą istotką pod słońce z tym swoim grymasem na buzi, ale dla mnie była wspaniała. Idealnie pasowała do moich ramion, od razu wiedziałam, że powinna wrócić ze mną do domu i nie miało najmniejszego znaczenia to, że nie jest moją biologiczną córką, od teraz należała do mnie, tak właściwie to należałyśmy do siebie i chciałam, żeby było tak już na zawsze. Wtedy jednak nie miałam pojęcia, jak to wszystko się potoczy i że już nigdy nie będzie tak jak na początku. Cholernie ciężko jest naprawić błędy, a już najciężej te własne. "
- Arabella Stonem

Odkąd tylko pamiętała, czuła że coś jest z nią nie tak, że nie pasuje do tej rodziny, do tych dobrze ułożonych świrów z przed mieści. Do idealnego ojca, idealnej matki, perfekcyjnej córki, nie chodziło nawet o to, że jej karnacja i włosy były o wiele ciemniejsze niż reszty domowników. Nigdy nie kręciły jej wystawne przyjęcia, gdzie każdy kto się obok ciebie kręci ocieka fałszem, a ty sam chociaż go nie trawisz, wychwalasz pod niebiosa jego fryzurę czy osiągnięcia sportowe. Od zawsze miała problemy w porozumiewaniu się z rodzicami, nie traktowała poważnie zakazów i zasad, była dzieckiem, którego matka i ojciec powinni się wstydzić. Wracała późno do domu, poruszała się w nieodpowiednim towarzystwie, wpadała w kłopoty. Wszystko się wyjaśniło, gdy w wieku szesnastu lat rozbiła się ze swoim chłopakiem na motorze, potrzebowała natychmiastowej transfuzji krwi, ale jej grupa nie pasowała do żadnego z rodziców, ani nawet do siostrzyczki. Wtedy już nie odpuściła, dowiedziała się wszystkiego odnośnie adopcji, a właściwie tyle ile zdołała od swoich opiekunów. W historyjkę, że jej matka umarła przy porodzie nie uwierzyła, a podczas czegoś w rodzaju prywatnego dochodzenia trafiła na ślad swojego biologicznego brata. Skontaktowanie się z nim nie było łatwe, a wraz z nim znalazł się także ojciec, który nie miał najmniejszego pojęcia o istnieniu Gin. Panienka Walker zdecydowanie wygrała tę rundę i kilka tygodni później siedziała w samolocie lecącym prosto do Los Angeles. Nie można kryć tego, że pierwsze kroki z biologiczną rodziną nie należały do najłatwiejszych. O ile jej brat - Alex był dokładnie taki jak sobie to wyobrażała, tak na ojcu się zawiodła. Spodziewała się kompletnie czegoś innego, a bynajmniej nie czterdziestoparoletniego faceta, który nie potrafi poradzić sobie z końcem kariery i wciąż zgrywa piep**onego młodzieniaszka. Nie żeby imprezy jej się nie podobały, tyle że oglądanie panienek w jej wieku lub niewiele starszych, które zrobią wszystko dla kariery nie szczególnie jej leżało. Czy coś się zmieniło od tamtej pory? Niewiele, ale chyba zaczęła się przyzwyczajać, poza tym nie siedzi już tak często w domu. Ku własnemu zaskoczeniu bardzo szybko stała się pełnomocnym członkiem rodziny i oczkiem w głowie świeżo-odnalezionego tatusia. Matka natomiast wciąż pozostawała i pozostaje tajemnicą, nawet tematem tabu. Wiadomo było tylko, że to kompletnie ktoś inny niż rodzicielka Alexa, która zamieszkała na stałe w Japonii ze względu na swoją pracę. Jak się można było spodziewać Gin wciąż drążyła temat, a aktualnie nad sprawą pracuje prywatny detektyw. 

"Szczerze powiedziawszy cała ta historia nie zaskoczyła mnie ani trochę. Spodziewałam się tego, ba od zawsze wiedziałam, że Sidney to nie jest moje miejsce, a przynajmniej ten dom. Jedynym nieoczekiwanym zwrotem było to, że mój ojciec jest emerytowaną gwiazdą rocka, ale cholera, to przecież LA! Tu co druga osoba miała do czynienia z showbiznesem. Przynajmniej już wiem dlaczego nudziły mnie te sztywne przyjęcia."
- Gin
Gdy na nią patrzysz pierwsza myśl jaka przychodzi ci do głowy to "zimna s*ka" chociaż sam nie wiesz dlaczego. Być może to ze względu na błysk w jej niebieskich oczach lub postawę "wyglądam dobrze nawet w T-Shircie i jeansach", które swoją drogą nosi najczęściej. Czym dłużej z nią przebywasz, lub tylko się przyglądasz, tym twoja opinia pogłębia się coraz bardziej. Wtedy musisz zdecydować, akceptujesz ją lub nie, nie mówię tu o głębszych uczuciach typu "lubię", "nie lubię", tylko o tym czy jesteś wstanie poświęcić jej kolejne minuty swojej egzystencji. Ponoć sama osoba Gin peszy sporą część napotkanych przez nią osób. Pewność siebie, łobuzerski uśmieszek błąkający się na wargach i dozowanie wypowiadanych słów, tylko jeden raz w życiu nie mogła zapanować nad zdaniami wydostającymi się z jej ust. Jest o wiele lepszym słuchaczem niż mówcą i zdecydowanie lubi dużo wiedzieć na temat ludzi, z którymi ma do czynienia. Czasem zastanawia się, czemu nie wybrała profilu aktorskiego, skoro przywdziewanie masek opanowała niemal do perfekcji. Gdzieś pośród wielu postaci, którymi się stawała, chyba troszkę zgubiła siebie. Rzadko okazuje jakieś głębsze emocje, zazwyczaj udaje, że jest dobrze, nawet gdy nie jest. Nie płacze publicznie, uważa łzy za słabość, a takowych nie powinno się okazywać, o ile się je ma. Niech to jednak nikogo nie zmyli, o ile żalu nie chce okazywać, tak złości nie hamuje nigdy. Osoba niesamowicie krnąbrna i wybuchowa, fanka adrenaliny i dobrych imprez, niemal nawykła do robienia rzeczy głupich i nieprzewidywalnych. Lubi próbować, a to dotyczy niemal każdej dziedziny jej życia, zaczynając od kuchni a kończąc na sporcie. W głębi duszy cholerna romantyczka, co widać po dokładniejszym zbadaniu jej obrazów i zdjęć (które robi całkowicie amatorsko na starych radzieckich aparatach analogowych), jednak jak przystało na osobę o złamanym sercu, boi się komukolwiek zaufać, dlatego od jakiegoś czasu wyznaje zasadę "najlepiej można się bawić bez zobowiązań". Dąży do wyznaczonych celów, wierzy, że gdy bardzo się czegoś chce, można to osiągnąć, a cena nie gra roli. Szkoła plastyczna jest dla niej właściwie rozrywką, obrała kurs rozszerzonej fizyki, gdyż chciałaby zostać astronomem.

"Nigdy nie odpuszczę i nigdy nie wybaczę. Taki już mam charakter, jestem pamiętliwą i upartą s*ką, jeśli masz z tym problem nikt nie każe ci ze mną rozmawiać."
- Gin


| Behind blue eyes | Family portrait |


 "Wiem, że znasz ten uśmiech Gin. Tak, właśnie ten którym pokazuje ci, że możesz myśleć, że ją znasz, a tak na prawdę nie wiesz o niej nic. Czasem mam wrażenie, że nawet ona sama nie zna siebie. Zagubiła się gdzieś w środku i nie wie jak sobie z tym poradzić, a ja nigdy nie potrafiłam jej pomóc, może nawet w pewnym momencie już nie chciałam."
- Arabella Stonem

________________________________________________________________________________________________________________

Witam :) Na zdjęciach i animacjach Megan Fox, a pochodzą one z tumblra. Na wątki i powiązania zawsze jest chęć, z pomysłami bywa różnie. Odpisuję w kolejności jaka mi odpowiada, więc upominać się proszę po dłuższym okresie czasu. Cytat w tytule jest Walta Disneya. Zarówno z karty jak i z Gin jestem średnio zadowolona, ale pewnie z czasem wprowadzę jakieś poprawki, o ile nie dopadnie mój przyjaciel leń.

1 komentarz:

  1. [Witam serdecznie,tudzież nie... Bez znaczenia. Znajdujesz się na terenie prawie bezludnej wyspy, która rządzi się pewnymi prawami, a jako, że jestem chol.ernie władczy pozwolę sobie to rozwinąć.
    Pewnie słyszałaś o tym, że przy drogach chcieli usunąć bilbordy z bielizną, gdyż to dekoncentruje kierowców... W twojej karcie zrobiłbym to samo. Wybacz, ale wolę patrzeć na smukły brzuch Megan, a nie na opis jaka to sukowana jest Gin. Ale to taka osobista preferencja.
    Poza tym słonko... Nie "z przed mieści", a "z przedmieścia" dlatego ci to poprawiło i rozdzieliło.
    To chyba z tych ważniejszych rzeczy...
    Tolland]

    OdpowiedzUsuń