piątek, 8 lutego 2013

Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym.

Jonathan Christopher Ways
syn Christophera i Amandy Ways | czwarty stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku | urodzony w Nowym Jorku | 18 lat | III klasa | Amerykanin | dziedzic | rozpieszczony jedynak | malarstwo | rysunek | angielski | włoski | łacina | WOS | WOK | historia | matematyka | chemia | fizyka | biologia na poziomie rozszerzonym | lekkoatletyka | męska drużyna koszykarska | drużyna pływacka | Wierzysz w miłość od pierwszego obejrzenia czy mam wejść jeszcze raz? | Hej ślicznotko! | Nie byłem, aż tak pijany | Trzeźwość to moje drugie imię! | Sami wiecie, że mnie kochacie, a jeśli nie... To nie mój problem | Są takie dni, kiedy świadomość boli. Tak, chodzi mi o te z kacem | Żyję, bo żyje. Nie potrzebuje poetyckich powodów | Urocze | Teoria i praktyka, często się mijają | Nie tato. Moich obrazów raczej na lodówce nie powiesisz | To sarkazm i ironia pomagają mi znieść głupotę ludzi | Mówiłem jej, że to urocze? | Dwa metry pod ziemią | Jak wy się ogarniecie, to ja wytrzeźwieje! | Arogancja | Cynizm | Sarkazm | Ironia | Perfekcjonizm | Ładny uśmiech | Duże brązowe oczy | Wysportowana sylwetka | Artysta | bóg seksu, czekolady i naleśników | Podrywacz i... No tak | Pełnoetatowy łajdak

***
Ludzie są przewrotni. Kiedy każesz im wstać, oni uparcie siedzą. Powiesz, żeby siedzieli, a wstaną. Wszystko robimy na opak. Dziewczyny zakochują się w typach wysoce nieodpowiednich. Mają oni przecież doszytą łatkę. Zepsutą reputację, jednak one chcą być wyjątkiem. 
Chcą być , która takiego typa naprawi i nauczy kochać. Pomysł z reguły nie wypala. 
Nikt przecież nie myśli, że większość takich chłopców kochało, kiedyś tak bardzo, że aż bolało. 
Kochało. Słusznie zwrócona uwaga na czas przeszły. Jonathan też kiedyś kochał. 
Kochał w wielu odcieniach miłości.
Kochał swoją nianię do chwili, kiedy została zwolniona, bo stała się niepotrzebna. Ojca też kochał, ale przestał, gdy zobaczył jak gzi się w swoim gabinecie z sekretarką. W tamtym momencie Christopher Wayland bezpowrotnie w jego oczach stracił również szacunek. Matki zbyt często nie widywał, ale poinformował swoją rodzicielkę o zdradzie ojca. Wiadomość przyjęła obojętnym wzruszeniem ramion. Intercyza, powiedziała. Podział majątku, powtarzała bez mrugnięcia okiem na przełomie kolejnych lat. Babcię też kochał. Zawsze go dobrze traktowała. Uczyła grać na pianinie, ale w końcu przestała, widząc, że ciągle bazgrze w swoim szkicowniku. Wtedy ciągle rysował. Zawsze i wszędzie. Po ścianach swojego pokoju. Na podeszwie buta. We wnętrzu szafy. I nagle coś się zmieniło. To c o ś.
Owy coś był niezwykły. Miał długie nogi. Ładne, blond włosy. Serdeczny uśmiech. Ten uśmiech złapał go za serce i puścić nie chciał przez długi czas. Aż wreszcie zrozumiał, że coś go wykorzystuje. Nie płakał, lecz tęsknił. Posmucił się nieco przez chwilę, a później przeprowadził do słonecznej Kalifornii. Trafił do liceum artystycznego, wbrew woli ojca, który uważał, że to strata czasu i życie nabrało rozpędu. 
Dopiero tam zrozumiał, że coś go zmienił. Nie był już ufny, a gniewny. Teraz to on owijał sobie płeć przeciwną wokół palca. To on był tym, który porzucał, bo sam nie chciał być porzucanym. Pamięta, jak to boli. 

Mimo wszystko uznaje to za ten rodzaj bólu, który każdy powinien przeżyć. Można go nazwać łajdakiem. Kretynem z wyjątkowo dobrze rozwiniętą wyobraźnią. Nieco rozkapryszonym artystą. Szalonym chłopakiem. Wiecznym imprezowiczem. Dobrym kumplem. Uroczym sadystą. Tyle, że jego i tak to prawdopodobnie zbytnio nie obejdzie.

*** 
Powiązania

[OdAutorsko:  
Jestem dziewczyną. To na wstępie podkreślam, aby uniknąć różnych, dziwnych i pokręconych sytuacji. Cytat w tytule autorstwa Cassandry Clare. Jonathanowi twarzy użyczył Harry Lloyd. Zaczynam. Rzadko, jeśli mam pomysł i podsuniecie mi okoliczności bądź relację. Warto też wspomnieć, że Jonathan uczy się w szkole trzeci rok, więc jest raczej znany. Hm... No tak. Kartę poprawię, bo wyszła trochę inaczej niż planowałam, ale cóż począć. To tyle.]

13 komentarzy:

  1. [Kłaniam się. Nasze postaci do jednej klasy chodzą to znać się muszą. Od razu na wstępie powiem, że Raven nie przepada za zachowaniem jakie prezentuje Jonathan, więc może to być jakiś grunt na relacje między nimi ;) ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dzień dobry! :D
    Właśnie tak siedzę i sobie myślę, że wątek w przypadku naszych postaci jest nawet wskazany, bo nie dość, że oboje chodzą trzeci rok do jednej klasy, to jeszcze uczęszczają razem na zajęcia z rozszerzonej biologii i rysunku. Hm, co powiesz więc, na wspólny projekt?
    Wiem, brzmi trochę banalnie i zarazem niezbyt zachęcająco, ale obecnie nic lepszego do głowy mi nie przychodzi. No chyba, że ty akurat dysponujesz czymś ciekawym. Wówczas możemy zrobić burzę mózgów, bo zacząć oczywiście zacznę. Tylko miałabym małą prośbę, podsuniesz mi jakiś mały pomysł odnośnie ich relacji?]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  3. [Coś czuję, że dogadaliby się...]

    Antosia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie! Może być :) To by nawet pasowało do Christabel, że dała mu kiedyś kosza, bo ona świata poza tańcem nie widzi, a do tego jest strasznie nieśmiała, więc od razu wietrzyłaby podstęp. I dzięki temu mogliby się teraz przyjaźnić. Tylko dziewczę niewiele o sobie mówi, ostrzegam!
    Dobra, zaraz postaram się coś wyskrobać. Daj mi chwilkę.]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zapewne gdybym była kochanąPaulinką, napisałabym "Romansik? ;D" ale że nią nie jestem, to pytam czy może połączyć ich malarstwem i drużyną pływacką? Może ich rodzice się znają no i Sable dość długo zna Jonathana. Nikt nie mówi, że muszą się lubić...;) Ja tam chętna jestem na wszystko, bo lubię tego pana <3]
    Sable

    OdpowiedzUsuń
  6. [Od razu uprzedzam. To poniżej to żaden cud świata :D]

    Biologia. Christabel do tej pory nie wiedziała, dlaczego wybrała rozszerzenie akurat z tego przedmiotu, nie była umysłem ścisłym, w każdym bądź razie o stokroć lepiej czuła się, mogąc tworzyć coś nowego, a nie odtwarzać, jak to się działo w tym przypadku, niemniej jednak nie żałowała podjętej decyzji. Zawsze była dobrą uczennicą, zawsze bez problemu przyswajała wiedzę. Skoro nie imprezowała dwanaście godzin na dobę, na co oprócz tańca miała przeznaczać wolny czas, jak właśnie nie naukę? Przynajmniej w ten sposób idealnie podtrzymywała swój wizerunek szarej myszki(na całe szczęście nie nosiła okularów w grubych oprawkach). Nikt nawet nie zastanawiał się, jakie myśli mogą kłębić się w głowie tak wycofanej, niedostępnej dziewczyny.
    Doskonale przekonał się o tym niegdyś Jonathan Weys, któremu dała kosza, za nim biedny na dobre zdążył się rozkręcić. A stało się tak, ponieważ idealnie przejrzała jego nieszczere motywy. Cóż, nieco brutalne zagranie, trzeba przyznać. Ale ona naprawdę nie potrzebowała chłopaka. I nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Tyle, że od tamtego czasu na czystą ironie losu bardzo często pogrążali się w rozmowie na różne tematy, żartowali, stawali we własnej obronie. Połączyła ich pewna nic porozumienia. Obecnie tkwili na etapie początkowej fazy rozwoju przyjaźni. Przeciętnemu człowiekowi trudno pojąć taką relacje. Niestety.
    Nauczyciel tuż przed końcem lekcji zadał, jako pracę domową projekt, na którego wykonanie mieli około dwóch tygodni. Jasnowłosa nawet zbytnio się nie zdziwiła, gdy do pracy został jej przydzielony dobrze znajomy szatyn. Prawdę powiedziawszy, odetchnęła z głęboko skrywaną ulgą.
    - Hej - uśmiechnęła się sympatycznie do chłopaka, ewidentnie chcąc go zatrzymać przed wyjściem z sali. Jedną dłoń położyła na jego ramieniu, a drugą przyciskała do siebie gruby notes, co wyglądało w zasadzie dosyć śmiesznie, bo sama była bardzo drobniutka, jak i niespecjalnie wysoka - Kiedy zaczynamy? - spytała niemal natychmiastowo, przegryzłszy dolną wargę, w zamyśleniu - No, Jo! Rusz głową. Nie możemy znowu oddać projektu, jako ostatni, facet nas zabije - popatrzyła wzrokiem niewinnego szczeniaczka.

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  7. [Huhuhuh, to może być dość zabawne xD ]

    Raven od zawsze powtarzała wszystkim dookoła, że jest bardzo tolerancyjnym człowiekiem, kocha wszystko i wszystkich, no i w ogóle cukierki, cukierki i jeszcze więcej cukierków. Niektórych rzeczy jednak zdzierżyć ruda nie mogła. Na przykład podrywaczy. Nie no, proszę was bardzo, podrywajcie i pieprzcie te idiotki ile wam się podoba, tylko potem z łaski swojej je jeszcze zamordujcie, by o tym rozprawiać nie mogły. Tak. Raven najbardziej przeszkadzały rozmowy dziewczyn, które plotkowały non stop o tym kto kogo przeleciał. Ewentualnie jakaś idiotka wypłakiwała się drugiej idiotce na ramieniu, że "o Boże, on mnie tylko wykorzystał". Kiedyś Raven czuła wobec nich współczucie, w tym momencie jedynie niechęć. Naprawdę nie wiedziały, że to się tak skończy? Serio? To ją tylko upewniło, że takich jak one nic już nie zmieni. Więc, aby pozbyć się problemu, należy sięgnąć do samego źródła. A owym źródłem, a raczej jednym z nich, dla przykładu, był kolega z klasy Raven. Chociaż kolega to kiepskie określenie. Znajomy. Tak, znajomy. Znała go z widzenia codziennie na lekcjach, na które jej się chciało przyjść, wiedziała jak się nazywa, datę urodzin zapomniała. Z pewnością zamieniła z nim kilka zdań w ciągu ostatnich lat. Nie lubiła go. Nie przepadała za nim. Nie trawiła ludzi takich jak on. Tych "łamaczy serc". Nie widziała bowiem większego sensu w ich zachowaniu. Nie przypominała też sobie, aby Jonathan kiedykolwiek do niej podbijał. Nie czuła się z tym specjalnie źle. Przyjmowała ten fakt z ulgą. Może wyczuł od niej tę swoistą niechęć do niego. Chociaż nigdy jej otwarcie nie okazywała, bo tego raczej nie umie.
    Nigdy nie zajmowała się zmienianiem ludzi na siłę. To było zbyt problematyczne. Jednak jęki idiotek sprawiły, że... pierwszy raz w życiu postanowiła komuś pomóc. No dobra, pomóc sobie, a przy okazji też innym. Uczyni świat lepszym. O jednego podrywacza mniej. Zakładając, że się uda. A znając Raven to się nie uda, bo z jej siłą perswazji i słomianym zapałem to ten... da sobie spokój za dwa dni. O ile w ogóle wcieli swój plan w życie. Dla porównania można dodać, że od dziesięciu minut nie chciało jej się podnieść podręczników, które leżały na środku korytarza, podczas gdy sama siedziała na parapecie, gapiąc się na ścianę na przeciwko. Właśnie wtedy ta głupia myśl o zmienianiu kogoś wykwitła w jej głowie. Och, to myślenie nigdy do niczego dobrego nie prowadziło.
    A teraz jeszcze ktoś tym korytarzem lazł. I jeszcze pewnie pretensje będzie miał, że przejść nie może bo książki. minąć się nie da, bo lepiej się pokłócić. Tak. Tak. Znamy tę historię.
    Nie ruszyła się nawet o centymetr.


    Raven

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ojej, jak się pięknie składa! To może im jakieś relacje by zrobić? Mogliby ze sobą nieco "bajerować, kręcić" czy jak to społeczeństwo zwykło nazywać. Może jakaś... randka, bądź cokolwiek innego? :>]

    Antosia

    OdpowiedzUsuń
  9. [Łookej, mi tam pasuje :D To co, zaczniesz? Tak łaadnie proszę :D Jak zaczniesz, to ja następnym razem dwa razy zacznę, o! :D]
    Sable

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo często z rozbawieniem patrzyła na kolejne podboje Jonathana, współczując po cichu biednym łatwowiernym dziewczynom, które naiwnie myślały, że w końcu uda im się usidlić szkolnego łamacza serc. Tymczasem jeszcze żadna piękna niewiasta owego cudu nie dokonała, jeszcze żadna nie przykuła dostatecznie jego uwagi, jeszcze żadna nie okręciła go sobie wokół małego paluszka, bo to on okręcał je wszystkie z godną pozazdroszczenia wprawą. I rzeczywiście, od lat całkiem nieźle mu to szło, choć na pewno Christabel nie była fanką podobnego stylu bycia. Co prawda, nigdy nie wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia ani podobne bzdety, jednak sprawę uczuć traktowała poważnie. Kwestia wychowania, poglądów? Najprawdopodobniej. Dlatego szczerze starała się nie komentować wyczynów kolegi, w duchu wręcz cieszyła się, iż była skłonna wtedy mu odmówić, inaczej nie łączyłby ich teraz takie przyjacielskie relacje. Naturalnie, ona również nie była tak całkowicie oporna na ten rozbrajający uśmiech oraz nienaganną aparycję, ale nauczyła się hamować niektóre emocje.
    Wykonanie projektu znacznie pokrzyżowało plany jasnowłosej, bowiem większość czasu spędzała na treningach i nie wyobrażała sobie, aby godziny poświęcone na jego wykonanie rzeczywiście zostały spożytkowane we właściwy sposób. Albo będą się wygłupiać, albo oglądać telewizje, albo panicz Ways po prostu się nie zjawi. A tylko by spróbował! Chyba wydłubałaby mu oczy.
    - Wszystko mi jedno, mogę się dostosować, byle nie w następnym tygodniu. Wyjeżdżam na kilka dni do Nowego Jorku w ramach występu - oznajmiła równie pogodnie, co szatyn. W jej oczach czaiły się charakterystyczne wesołe iskierki, uśmiech wyrażał lekkie rozmarzenie. Cała Christi - Ale może miałbyś czas dzisiaj popołudniu, o ile nigdzie się nie wybierasz? - zaproponowała nagle, przyciskając do siebie gruby notes w zaborczym geście - Dasz mi jeszcze znać esemesem. Albo po prostu wpadniesz.

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  11. [No, u mnie to też pustka, muszę ogarnąć swą osobę (jak i mózg) po praktykach. Ale jak coś wymyślę, to się odezwę ;)A jak nie, to sklecimy coś z tą biologią :d]
    Jade

    OdpowiedzUsuń
  12. James nie lubił deszczu. Bez konkretnego powodu. Od tak. Deszcz nie był fajny, bo na przykład mógł od niego zamoknąć szkicownik, a każdy, kto pisze, albo rysuje wie, że nie ma nic gorszego od mokrego notatnika. Dobra, wszyscy wiemy, że dla Jamesa to nie tragedia, ale chyba wolno mu nie lubić czegoś ot tak. Z zasady, prawda? Więc czy to nie było oczywiste, że w przypadku deszczu, a co za tym szło braku imprez, niechęci do randek i jakiegokolwiek opuszczania z własnej woli terenu szkoły, czy domu James najprawdopodobniej siedział na hali sportowej? Ewentualnie we własnej sypialni, niekoniecznie sam?
    - No to przyszedł palant – mruknął niby do siebie, ale na tyle głośno, by Jonathan go usłyszał. – A unikałem go od rana! – dodał, niby to ze złością rzucając piłką do kosza. Oczywiście trafił. Pokręcił głową z dezaprobatą, pochylając głowę, by ukryć szeroki uśmiech. Jak często gorzej wyzywali się z Jonathanem, w jakiś pokrętny sposób okazać sobie jak najbardziej pozytywne emocje?

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jako, że jestem nowa to przydałoby się przywitać. Dobry :) Coby czasu nie marnować- bardzo chętnie zacznę wątek. Widzę, że chodzą razem do klasy i nawet rozszerzenie z biologii mają wspólnie. Znajomi z ławki? Właściwie, to owe powiązanie polegałoby jedynie na wymienianiu się notatkami i pożyczaniu długopisów, bo Janiceve do gadatliwych nie należy, zwłaszcza w stosunku do chłopaków jak Jonathan, tj. szkolnych bóstw, bo usilnie stara się być kojarzona jako "Janiceve" nie jako "Tak, Która Ostatnio Z Nim Gadała".
    Razem mogą mieć coś do zaliczenia na zajęciach z lekkoatletyki. Mogłoby być też tak, że Jani zgodziła się mu pozować pod warunkiem, że ich "spotkania" pozostaną między nimi. Jeśli masz jakiś inny pomysł, pisz śmiało, albo wybierz coś z tego co ja nabazgrałam, proszę ;) ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń