czwartek, 7 lutego 2013

Je connais mes limites. C’est pourquoi je vais au-delà.

Christabel Pensee Mireault
|| dwudziesty piąty czerwiec tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt pięć || Tuluza, Górna Garonna, Francja || klasa III || wydział tańca klasycznego i rysunku || internat || język angielski, język włoski, wiedza o społeczeństwie, wiedza o kulturze, historia, matematyka, chemia, biologia(rozszerzona), gimnastyka artystyczna || gazetka szkolna || życie jest kruche i absurdalne || są rzeczy znane i rzeczy nieznane, a pomiędzy nimi są drzwi || głupi zawsze ma szczęście || serce niedbale posklejane taśmą || uśmiech wędruje daleko || mężczyźni jeśli chodzi o kobiety, są strasznie tępi || chcesz być szczęśliwa? nie zwierzaj się obcym || pytasz po co tańczę? to jakbyś pytał po co oddycham || Margot Fonteyn || przyszła primabalerina || wdzięk, gracja, subtelność, oddanie || nie jestem nieśmiała, tylko ludzie mnie przerażają || ile schudłam w tym tygodniu? || kocham cię || znowu była burza, schowałam się w piwnicy || baletki, baletki, baletki, czy ktoś widział moje baletki?! || rodzeństwo? przyrodnia młodsza siostra i przyszywany starszy brat || nie mam ojca, umarł, kiedy byłam małym dzieckiem || matka wyszła za mąż po raz drugi; teraz nic nie robi, jeździ na zakupy do Paryża, maluje się pół dnia, chodzi na bankiety || nienawidzę jej || chore ambicje, niezrozumiałe lęki || bezbronność to Twoje drugie imię, Christi || wtedy, w dwutysięcznym dziesiątym, przedawkowałaś tabletki nasenne, chciałaś się zabić, mam racje? || nieudana próba samobójcza || nikt się o tym nigdy nie dowie || kłamałaś || czarny kapelusz - znak rozpoznawczy || nieśmiertelny francuski akcent || tęsknota za domem || to wcale nie boli || artyści nigdy nie przestają być dziećmi, ale niektóre dzieci rodzą się dorosłe || kiedyś zamieszkam we Florencji || trzasnęłaś nauczycielce drzwiami przed nosem! || twój ojczym ma pieniądze i stadko służących || ubrania tylko od najlepszych projektantów || przeszłość zawsze wraca || tak pragnę silną być, a jestem słaba.


Jesteś urocza, jesteś dziewczęca do granic możliwości. Ładnie się uśmiechasz, twoje policzki często pokrywa blady rumieniec, a w oczach lśnią zawsze wesołe iskierki. Nie lubisz zwracać na siebie uwagi, wolisz przemykać korytarzami niezauważona z nosem wciśniętym w książkę. Boisz się ludzi, chociaż uparcie twierdzisz, że jest inaczej. Zabawne. Zawsze byłaś nieśmiała. Zawsze łatwo wpadałaś w panikę. Mimo to, wyglądasz na sympatyczną dziewczynę, ku własnemu przerażeniu potrafisz nawet powiedzieć więcej niż trzy dnia, a gdy zainteresuje cię temat, nie powstrzymasz nagłego słowotoku przeplatanego humorystycznymi dygresjami. Chyba niesłusznie trzymasz się wizerunku szarej myszki. Wytwarzasz wokół siebie barierę ochronną, która na pierwszy rzut oka wydaje się nie do przebicia. Uważasz, że tak jest łatwiej, że tak jest prościej, ale myślisz się - unikanie rzeczywistości wcale nie jest proste. Według utartego schematu podążasz przez życie. Na pierwszym miejscu od niepamiętnych czasów stawiasz taniec, ponieważ chciałabyś coś osiągnąć, zyskać jakąś satysfakcję, by wzbudzić dumę w rodzicach. Dopiero później skupiasz uwagę na sprawach przyziemnych. Stawiasz wysoko poprzeczkę; tak cię wychowano, tak nauczono. Nie ma czasu na użalanie, na płacz czy na niewypowiedzianą ość. Chore. Przecież dopiero skończysz osiemnaście lat, powinnaś cię bawić, powinnaś korzystać z uroków młodości. Ale nie potrafisz postawić na swoim, zachowujesz się zbyt ulegle. Jesteś nijaka. I dobrze ci z tym. Wielu ocenia cię błędnie, patrząc przez pryzmat pieniędzy i drogich ubrań, które nosisz. Udajesz, że cię to nie obchodzi. Ignorujesz nieuzasadnioną krytykę. Później cierpisz w samotności, leżąc skulona na łóżku wśród sterty ulubionych pluszaków. Twoją niewątpliwą zaletą jest bezinteresowność; nigdy nie zostawisz człowieka samego w potrzebie. 

♦  POWIĄZANIA ♦
_________________  
Lubimy wątki, lubimy powiązania - nawet te najbardziej szalone i skomplikowane. Nie trzymamy się żadnych zasad, dlatego możemy zaczynać, możemy wymyślać, o ile mózg nam ładnie pracuje. Z natury jesteśmy bardzo ugodowe. Co do karty, pewnie będzie jeszcze sto razy edytowana, bo mi się nie podoba. Christabel uczy się w szkole praktycznie od samego początku; nasze postacie powinny się znać. Ciao!

27 komentarzy:

  1. Marcello Desimone7 lutego 2013 19:19

    [Witam :) Chyba tworzenie takich zwariowanych typów mi służy, bo mam pomysły na wątki xD Co powiesz na to, by ktoś z klasy dla żartu zakosił baletki Christabel i podrzucił do biurka Marka? Tak też więc, jak on otworzy szafkę czy szufladę, to się zdziwi ;D]

    OdpowiedzUsuń
  2. Marcello Desimone7 lutego 2013 19:43

    [Taaa, nie ma to jak odpisać u siebie pod kartą xD
    Oho, z doświadczenia wiem, że za tymi słowami kryje się drugie znaczenie xD Cóż ja poradzę: słabość mam do blondynów, a do niego najbardziej ^^
    Skoro jest już w trzeciej klasie, myślę, że Mark i bez wyszytych na nich inicjałach skojarzyłby, do kogo baletki te należały ;) Przede wszystkim też zdołał na pewno poznać, przynajmniej częściowo, charaktery swych uczniów, myślę więc, że od razu po zakończonej lekcji poprosi ją, by chwilę została. Jak tylko pozostali opuszczą salę, zwróci jej zgubę, by wstydzić się nie musiała przed rówieśnikami. Może w ten sposób właśnie?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dżem dobry. :) Och, nie. Mi jak najbardziej pasuje. Pomysł ciekawy i bardzo do Hope pasuje. Pozwolisz, że zacznę, choć szału raczej nie będzie.]

    Hope Jayna nie należała do grupy osób, które łatwo się poddawały. Cechował ją upór, o czym przekonali się zarówno jej rodzice, jak i rówieśnicy. Nigdy nie przyjmowała do wiadomości porażek, co budziło zapewne mieszane uczucia. Od podziwu, przez zmieszanie, aż po irytację. W końcu, jednak szło się do tego przyzwyczaić. Sama dziewczyna zapewne, by ze sobą nie wytrzymała, bo może i była uparta, ale cierpliwością nie grzeszyła.
    Tak więc pewnego pięknego czwartkowego popołudnia, kiedy to miało miejsce spotkanie redaktorów oraz fotografów gazetki szkolnej z zainteresowaniem wpatrywała się w 'blondynkę w czarnym kapeluszu.' Oczywiście wiedziała, że ma ona na imię Christabel. Musiała, co prawda dziewczyna była rok starsza, ale obie uczęszczały do szkoły od początku, pomimo, że ich jakże sporadyczna znajomość ograniczała się do prozaicznych powitań rzucanych, kiedy akurat mijały się na korytarzu, zajęte własnymi myślami.
    Brunetka przekrzywiła głowę na bok i przybrała swoją minę maniaka, godną seryjnego zabójcy, który właśnie szukał dla siebie nowej ofiary i właśnie znalazł kandydata. W tym przypadku - kandydatkę. Wreszcie wyprostowała się niczym struna i westchnęła ciężko. No przecież Christabel należała do grona osób nieśmiałych. Zauważyła to już kiedyś. Blondynka nie lubiła, kiedy spojrzenia kierowały się bezpośrednio na nią. Była wtedy nieco płochliwa. Innymi słowy zupełne przeciwieństwo jej samej.
    Kolejnym odkryciem był natomiast fakt, że oprócz określenia jej charakteru cała postać blondynki stanowiła uroczą zagadkę.

    Hope Jayna

    OdpowiedzUsuń
  4. [Koleżanka z klasy! To się znać muszą, chyba by się postarać ogromnie musiały by było inaczej :D Jakaś propozycja co do relacji? :> ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  5. Marcello Desimone7 lutego 2013 23:43

    To były na dziś ostatnie jego zajęcia w sali lekcyjnej, od szesnastej miał dwugodzinny trening z tańca nowoczesnego. Najczęściej w takich godzinach mężczyznę dopadała istna głupawka, żartował jeszcze bardziej niż zwykle, ale przynajmniej zarażał dobrym humorem innych. Był więc poniekąd w stanie wybaczyć wygłupy swoich uczniów, jak na przykład ten, gdzie jakimś cudem baletki jednej z jego uczennic, Christabel, znalazły się w szufladzie biurka. Odkrył je zaraz na początku lekcji, lecz nie dał po sobie niczego poznać, by nie tylko nie dać dowcipnisiom satysfakcji, ale i by tym samym dać im do zrozumienia, że jego podobne przekręty nie ruszają, więc mogą się równie łatwo poddać.
    Przysięgał na Boga, na koniec lekcji na śmierć zapomniał o tym, by dziewczynie zwrócić jej własność. Dobrze, że złapał koleżankę dziewczyny z ławki i poprosił, by przekazała, że w razie gdyby ich szukała, on je ma u siebie do odbioru. Czekał może jakieś dziesięć czy piętnaście minut w sali, gdy usłyszał pukanie do drzwi, a następnie do środka weszła Christabel, witając się z nauczycielem. Uwadze Marka nie uszły rumieńce, jakie wykwitły na jej drobnej twarzy, które pojawiały się ilekroć pytał ją o coś na zajęciach. Zawsze brał to za przejaw nieśmiałości z jej strony, obawy przed tym, iż zaraz coś palnie, a klasa będzie mieć ubaw. Nie przypisywał tego temu, iż onieśmielał dziewczynę, a zaznaczyć trzeba, że wobec każdego starał się zachowywać przyjazne nastawienie i otwartość w kontaktach. Chyba, że ktoś działał mu wybornie na nerwy, wtedy przestawał być miły, a nad wyraz złośliwy.
    - Witaj, dobrze, że jesteś - odezwał się, wstając od biurka i obdarowując ją lekkim, lecz przyjaznym uśmiechem. - Chciałem ci je oddać wcześniej, ale zapomniałem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz - dodał, z szuflady wyjmując parę baletnic, by następnie wręczyć je dziewczynie. - Tylko nie wpadnij w krwawy szał czy coś w tym stylu w ramach zemsty na kolegach - rzekł jeszcze żartobliwie.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dzień dobry. :) Wspólny projekt to w sumie dobry pomysł, biorąc pod uwagę ich wspólne zajęcia. I jeszcze zaczniesz... Jej, dziękuję. :D Relacje, cóż można by uznać, że Christabel i Jonathana łączy dziwna, nieomal przyjacielska więź, odkąd to w drugiej klasie dziewczyna odrzuciła jego zaloty, a on uznał ją za osobę godną zainteresowania. Jeśli Ci nie pasuje może być coś neutralnego. To znaczy tolerują się, ale nigdy nie było czasu na dłuższe pogawędki.]

    Jonathan Weys

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ach, niech więc będzie, że na zajęcia z gimnastyki artystycznej muszą przygotować jakiś układ w duetach, akurat się w tym dobrały i co jakiś czas spotykają się, by poćwiczyć, a przy okazji trochę rozmawiają. Twoja Christabel jest nieśmiała, ale moja Antosia wręcz przeciwnie - jest strasznie pewna siebie. Takie przeciwieństwa trochę. Mogłaby Starling próbować sprawić, by Christabel otworzyła się na ludzi czy coś :D]

    Antosia

    OdpowiedzUsuń
  8. [E tam. Jest szał :D]

    Dla niego wybór biologii był oczywisty. Może z fizyką i chemią problemów nie miał, ale stosunek do tych dwóch przedmiotów pozostawiał wiele do życzenia. Nie był umysłem ścisłym. Już lepiej mu angielski szedł i te durne wypracowania. Tam mógł się wykazać bogatym słownictwem i kreatywnością, a na chemii chociażby? Uczyć się na pamięć symboli pierwiastków, ich wartościowości, rozpuszczalności, związków, izotopów... Nie, nie i jeszcze raz nie. Zero w tym kreatywności i szaleństwa, które wielbił ponad miarę. Zresztą nawet, gdyby chciał się uczyć to nie miał czasu. Umówić się z nim było trudniej niż z prezydentem. Musiał przecież pojawiać się regularnie na imprezach i porzucać kolejne łatwowierne dziewczyny. Dbał o swoją reputacją równie mocno, co i o włosy.
    Pamiętał, kiedy podszedł do Christabel, chcąc się z nią umówić. Ciekawiło go, co kryje się pod maską tej grzecznej, nieśmiałej i ułożonej panienki, kochającej balet. Ledwo zdążył się przywitać, a ona mu odmówiła. Początkowo był rozdrażniony. Dopiero później zaczął się zastanawiać, co było głównym powodem odmowy. Podchodził do niej i zagadywał. Tym razem rozmawiali bez żadnych podtekstów. W sumie nic dziwnego, ale on ją naprawdę polubił i kwestią czasu było odkrycie, że ta dziewczyna nie nosi maski. Była bezinteresowna i dobra. Tak po prostu. Widać nie wszystko złe, co blond.
    Już poderwał się z miejsca, kiedy nauczyciel ostudził jego zapały i ponownie opadł na swoje miejsce, krzywiąc się widocznie. No tak. Przecież jeszcze praca domowa. Mogło być gorzej. Z pewnością. Musieli wykonać projekt, a on do pary został wytypowany właśnie z Christabel, niepierwszy i prawdopodobnie nie ostatni raz. Przeczesał włosy z typową dla siebie nonszalancją i już ruszył do drzwi, kiedy ta go zatrzymała. Spojrzał na nią z góry i uśmiechnął się łobuzersko.
    - Czołem – przywitał się, kiwając głową w jej kierunku z rozbawieniem. No tak. Ostatnio niezbyt się spieszyli z oddaniem projektu. Wręcz przeciwnie zrobili to na samym końcu, ale w końcu nie mieli obniżonej oceny. Liczyła się jakość, a ich była powalająca. Przytknął palec wskazujący do skroni w zamyślonej pozie, aż wreszcie westchnął. – Okej, kiedy ci pasuje? – spytał pogodnie.

    Jonathan Ways

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. [*pociąga noskiem* No skoro się upierasz, że mam wymyślać. Na pewno się lubią! James ma słabość do nieśmiałych dziewczyn, zawsze stara się je przekonać, że są cudowne.]

    James

    OdpowiedzUsuń
  11. [Tak, Raven lubi takie spokojne, urocze osóbki ^^ Więc pasuje mi oczywiście. Rozumiem, że ja mam zacząć?]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jak na moją dziś wyczerpaną psychikę, to dość długo. xD No postaram się wysilić.]

    James sam nie wiedział, czemu dziś jakoś bardziej niż zwykle jego wzrok wędrował w stronę Francuski. Wiedział jak bardzo jest nieśmiała i wiedział, jak on działa na większość dziewczyn. Nigdy nie twierdził, że nie jest niesamowicie przystojny. Każdy ma prawo do chwili samouwielbienia, prawda? Ale za każdym razem, gdy widział, jak dziewczyna w jego obecności nerwowo bawi się palcami miał ochotę złapać ją za nadgarstki, zmuszając, by przestała. On całkowicie rozumiał, że ktoś przy bliskim spotkaniu z jego osobą może się stresować, ale nie po trzech latach, chodzenia na jedne zajęcia. Aż tak złej opinii on raczej nie miał. No wiedział, że rok temu krążyła plotka, jakoby założył się z Jonathanem, który pierwszy zaciągnie jakąś dziewczynę do łóżka, ale przecież to nie była prawda! Chyba. Tak się Jamesowi przynajmniej wydawało, a że powstanie tej plotki mniej więcej pokrywało się z pewną imprezą, po której niewiele pamiętał, to też głowy uciąć sobie za to nie dał. A i Jonathan nigdy o czymś takim nie wspominał.
    Gdy zabrzmiał dzwonek James Lighwood nie po raz pierwszy pospiesznie zebrał swoje rzeczy i ze zrezygnowaniem ponownie opadł na swoje miejsce, proszony o to przez nauczyciela. O pracy, którą oddał jakiś czas temu całkowicie zapomniał, więc między jego brwiami pojawiła się drobna zmarszczka. Co on w tedy rysował? Skoro nie pamiętał, to pewnie nie było nic, czego oceną się przejmował. Oparł głowę na krzyżowanych na ławce rękach i udawał, że cierpliwie czeka.
    - Kiedy my właściwie oddawaliśmy te prace? – szepnął w końcu do Christabel, bo nadal nie mógł sobie tego przypomnieć.

    [Ja też nie wiem co to jest. -.-]
    James

    OdpowiedzUsuń
  13. [We własnej osobie ;D Ale Ciebie po postaci niestety nie kojarzę, no ;/]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Ojaa, Val ;D Tak też w sumie myślałam patrząc na wizerunek ;P
    Jakieś pomysły na ciekawe powiązanie? Wiesz, że przyjmę każdą twoją propozycję ;D]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Yey, w końcu zdobyłam kompa i mogę zacząć. Jaka radość! :D ]

    Wyjęła truskawkowego lizaka z kieszeni, odpakowała i włożyła do ust. Ogólną tajemnicą Raven była pojemność jej kieszeni. Zazwyczaj miało się wrażenie, że nosi tam wszystko czego człek nagle potrzebuje. Kombinerki? Paczka gwoździ? Cyrkiel? Kable USB do większości urządzeń? Wszystko się znajdzie. Raven lubiła być przygotowana na każdą okoliczność. Chociaż osobiście, najbardziej zależało jej na lizakach, które ciągle wpierdzielała i których z pewnością miała najwięcej. Ale nimi rzadko się dzieliła. Naprawdę rzadko.
    A szczególnie na lekcjach.
    Ogólnie rzecz biorąc Raven chodziła na lekcje które ją interesowały, a na resztę przychodziła sporadycznie, by mieć frekwencję porządną i zdać do następnej klasy. Dlatego dziś jakoś wyszło, że wpadła na WOK. Jednak przebywała w klasie jedynie w celach dekoracyjnych, nawet nie wiedząc jaki jest temat zajęć. Rozwiązywała krzyżówkę i jadła już drugiego lizaka. Dzisiaj trafiła do jednej ławki z Christabel [mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko ;) ], bo w końcu czemu nie. Lubiła ją, była jedną z tych ostoi normalności i spokoju w ich klasie. I teraz w dodatku potrzebowała jej pomocy.
    - Christi... chodzisz na rozszerzoną biologię, to pewnie wiesz... jak się nazywa ostateczne stadium rozwoju owada? - zapytała, cicho, co by nie zwracać na siebie uwagi nauczyciela. A zapytać musiała, hasło do krzyżówki. Rzecz oczywista.

    [Takie tam, średnie, wiem. Mam nadzieję, że może być.]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  16. [Szczerze mówiąc, jest mi to obojętne. Przyjmę wszystko ;P Wybierz to, co będzie pasować najbardziej tobie i twojej postaci, ja się dostosuję. Mogą się lubić, mogą się kochać, mogą się nawet nienawidzić ;P Daję ci pełną swobodę :)
    A tak z innej beczki - kiedy masz/miałaś ferie?]

    OdpowiedzUsuń
  17. [O, ja też! To świetnie, nie będzie mi się nudzić ;D
    No, weź mi jeszcze wymyśl okoliczności spotkania i będę mogła zacząć wątek ;D]

    OdpowiedzUsuń
  18. [No pewnie! ;D
    Hmm, co do tej próby samobójczej, to jestem jak najbardziej na tak. Jax mógłby mieć swego rodzaju wyrzuty sumienia, że dziewczyna się przed nim otworzyła, a on sam nie może być w stosunku do niej do końca szczery.
    Wybieram opcję trzecią, bo pierwsza jest raczej nierealna, zważając na to, że Jackson z nauką radzi sobie świetnie ;D]

    Spojrzał na niebotycznie drogi zegarek na swoim nadgarstku. Jeszcze tylko kilkanaście sekund. Prychnął cicho, wpatrując się w rytmicznie poruszającą się wskazówkę. Nienawidził drogich prezentów od swojej matki i Henry'ego. Co innego edukacja, ale zegarki i drogie ciuchy to tylko niepotrzebne drobiazgi. Czuł się jak idiota nosząc te błyskotki, ale nie chciał zrobić matce przykrości. Henry uwielbiał obsypywać ją prezentami, ona z kolei kochała wydawać pieniądze na swojego syna. Na szczęście stopniowo staje się coraz mniej nachalna.
    Podskoczył na krześle, kiedy usłyszał głośny dzwonek, który wyrwał go z zamyśleń. Zamknął zeszyt i niedbale wrzucił go do starej, przybrudzonej torby pokrytej różnymi naszywkami. Każda z nich miała osobną historię, którą znał tylko on.
    Uśmiechnął się sam do siebie. Wreszcie piątek, skończyły się ostatnie zajęcia. Czas rozpocząć weekend.
    Zanim spotka się ze znajomymi na jakiejś imprezie, musiał jeszcze wstąpić do Christabel, żeby dać jej notatki z dzisiejszych zajęć. Choroba nie zwalniała jej z obowiązku nauki. Cóż, przynajmniej on tak uważał.
    Cicho zapukał do drzwi pokoju dziewczyny. Już po chwili drzwi się uchyliły. Jax nie mógł powstrzymać serdecznego uśmiechu, który pojawił się na jego twrzy, kiedy zobaczył przyjaciółkę.
    - Wyglądasz koszmarnie - zażartował. - Jeszcze gorzej niż wczoraj.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Wiem, ze nie potrafisz się na mnie złościć, Chrissie - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Rzeczywiście, przy Christabel mógł sobie pozwolić niemalże na wszystko, bo wystarczał zwykły uśmiech, żeby ją roztopić. Uważał to poniekąd za niezwykle urocze.
    Wszedł do pokoju. Swoje kroki od razu skierował w stronę łóżka z jasną pościelą. Usadowił się na nim wygodnie, po czym rzucił okiem na laptopa. Prychnął, kiedy zauważył, że przyjaciółka znowu przeglądała strony związane z jej największą pasją, tańcem. Owszem, rozumiał ją i jej fascynację, ale uważał, że przesadza. Skończy na cmentarzu, jeśli nie przystopuje ze swoją obsesją. Jej pierwsze skutki widać teraz, kiedy to dziewczyna zachorowała ze zmęczenia i prawdopodobnie niedożywienia. Ilekroć na nią patrzył, zastanawiał się, czy ona w ogóle cokolwiek jada.
    Martwił się o nią. Praktycznie bezustannie, choć nie zawsze się do tego przyznawał, bo było mu wstyd, że jedna z wielu przyjaciółek wywiera na nim aż taki wpływ. Zawsze obchodził się z nią jak z jajkiem, bo wzbudzała w nim opiekuńcze uczucia. Jakby była jego siostrą, czy coś. A przynajmniej tak to sobie zawsze tłumaczył.
    - Wszystko po staremu. Żadnego nowego skandalu. A szkoda, bo zaczyna się robić nudno - odparł, po czym wyjął z torby odpowiednie zeszyty i położył je na stoliku nocnym. - Ale za to dostałem rolę w nowym przedstawieniu. Premiera ma być pod koniec roku szkolnego. Nic wielkiego, ale będę się przynajmniej mógł poprawić mój warsztat. Tęskniłem za występowaniem na scenie.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nie, dzięki - odpowiedział na pytanie. - Istotnie, nie grałem na scenie już od dwóch lat. I strasznie się stresuję, bo nie wiem jak to będzie występować w innym składzie niż dotychczas. Przywiązałem się do tamtych ludzi.
    Zamilknął na chwilę, co było do niego raczej niepodobne. W towarzystwie Christabel zdarzało mu się to jednak coraz częściej. Nie potrafił wtedy się skupić, zebrać myśli i zaproponować jakiś sensowny temat do rozmowy, choć zwykle przychodziło mu to z łatwością, automatycznie. Nie musiał się nawet starać.
    - Jak cię czujesz? Lepiej ci już? - zapytał po krótkiej chwili milczenia. To jedyne, co przyszło mu w tej chwili do głowy.
    Wbił wzrok w dziewczynę, oczekując jej odpowiedzi. Widział zmizerniałą dziewczynę, pozbawioną tej charakterystycznej energii i błysku w oku, który dotychczas zawsze miała. Być może przesadzał, ale naprawdę chciał ją z tego wszystkiego wyrwać. Wiedział jednak, ze taniec trzyma ją w pewien sposób przy życiu. Dosłownie. Nie chciał, żeby sytuacja sprzed lat znowu się powtórzyła. Tym razem mogłoby jej się udać, a tego by bez wątpienia nie przeżył.

    OdpowiedzUsuń
  21. - No jasne, że przyszedłem. Zawsze przychodzę - uśmiechnął się szeroko, delikatnie głaszcząc ramię dziewczyny.
    Jax był typem chłopaka, który zrobi dosłownie wszystko dla swoich przyjaciół. Szanował ich, bo w końcu byli to jedyni ludzie, którzy akceptowali go dokładnie takim, jakim jest, nie składali żadnych reklamacji. Dbał o to, żeby jego relacje z innymi ludźmi były dobre, toteż zawsze znalazł chociaż chwilkę dla każdego ze swoich przyjaciół. Przede wszystkim wtedy, kiedy byli smutni albo chorzy. Albo i to i to.
    - Najważniejsze, żebyś dokładnie stosowała się do zaleceń lekarza. Wtedy szybko wrócisz do swoich normalnych zajęć - mimowolnie przewrócił oczami. Balet. Ostatnio miał tego słowa serdecznie dość.
    Zsunął się nieco, tak że teraz praktycznie półleżał na łóżku, z plecami opartymi o chłodną ścianę i zwisającymi na ziemię nogami. Oczywiście nie przestawał głaskać ramienia Chrissie, sygnalizując jej, że może się do niego znowu przytulić.
    - Twoja współlokatorka nie ma nic przeciwko, że rozsiewasz tu zarazki? Już sobie wyobrażam te miliony spacerujących tu drobnoustrojów - skrzywił się teatralnie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Rzeczywiście, nie zauważył w pobliży żadnych walających się po podłodze chusteczek higienicznych ani pękatych kubków z gorącą herbatą i sporą dawką witaminy C. W końcu to było tylko zwykłe przemęczenie, które można zwalczyć przez leżenie kilka dni w łóżku. On jednak traktował każdą chorobę, nawet najmniejszą i nie mającą nic wspólnego ze łzawiącymi oczami i cieknącym nosem, jak co najmniej ostrą grypę.
    - Przesadzasz. Jestem pewien, że przez ostatnie kilka miesięcy wielokrotnie przekroczyłaś limit dziennych ćwiczeń. Ostatnio harowałaś jak wół. Taki odpoczynek tylko dobrze ci zrobi - powiedział z przekonaniem.
    Przez chwilę siedział w milczeniu, kreśląc tylko nieokreślonego kształtu wzory na przedramieniu Chrissie. Wsłuchiwał się w miarowy oddech dziewczyny. Ten dźwięk niewątpliwie go uspokajał i wyciszał. Stres, który mu towarzyszył przez cały przemijający tydzień zaczynał znikać.
    - Moje życie uczuciowe? Wiesz, że nie mam czegoś takiego i wcale nad tym nie ubolewam - zasępił się. Nie lubił, kiedy ktoś poruszał ten temat, bo wtedy przypominał sobie swoje poprzednie partnerki, co psuło mu humor do końca dnia.

    OdpowiedzUsuń
  23. - Nie ma sprawy. Po prostu muszę się teraz skupić na nauce i na aktorstwie. Potem się za kimś rozejrzę - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie miał jednak dobrego humoru, więc uśmiech był zagrany. Perfekcyjnie zresztą. - Poza tym, wiesz, że pod tym względem jestem nieco staroświecki. Nie szukam sobie dziewczyn do zaliczania.
    Niemalże niezauważalnie zmarszczył czoło, próbując zwalczyć pojawiające się przed jego oczami wspomnienia. Nie lubił tej pustki, którą wtedy czuł.
    Jackson był towarzyskim, roześmianym chłopakiem, który w głębi duszy zawsze był spragniony miłości, którą rzadko otrzymywał. Matka zajmowała się nim i spędzała z nim dużo czasu, ale nigdy nie czuł jej miłości. Przez całe dzieciństwo miał wrażenie, że traktuje go po prostu jak zabawkę. Laleczkę, którą można obsypywać drogimi prezentami. Ubierać w drogie ciuchy, żeby ładnie wyglądała i spełniała oczekiwania innych.
    Także w późniejszym życiu spotykały go większe lub mniejsze rozczarowania, głównie spowodowane jego naiwnością, niewinnością i tym, że tak łatwo przywiązywał się do ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Tyle, ze ja nie podchodzę tak obsesyjnie do aktorstwa, jak ty do tańca. To jest po prostu coś, co lubię i na czym będę zarabiał. Z czegoś żyć trzeba. Nie mam natomiast takich chorych ambicji, jak ty. Nie muszę być najlepszy. Wystarczy, że będę dawał z siebie wszystko - wzruszył ramionami. Taka była prawda. Owszem, lubił aktorstwo. Lubił wcielanie się w inne postacie. Wczuwanie się w rolę nie sprawiało mu kłopotów i miał przy tym wielką frajdę.
    Miał zdrowe podejście do pracy i chciał, żeby i jego przyjaciółka miała takie samo. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że aktorem może obecnie zostać prawie każdy, a bycie baletnicą to o wiele cięższa praca. Nie zmienił jednak zdania na temat tego, że dziewczyna nie powinna się tak forsować. Co za dużo, to niezdrowo.
    Jax współczuł Crissie. Owszem, też miał nieciekawe życie i wielokrotnie czuł się źle, ale jego problemy miały się nijak do problemów dziewczyny. On miał jeszcze ojca, który często go odwiedzał i starał się utrzymać z nim pogodne stosunki. No i sporą grupkę przyjaciół. Cristabel nie miała prawie nikogo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ja też się nad tym zastanawiałam, ale stwierdziłam, że mi się nie chce. Leń ze mnie ;P Zdecydowanie wolę gdzieś dołączyć.
      Twórz coś, twórz, chętnie dołączę. Ja się zastanawiałam nad jakimś biurem reklamowym, redakcją i takim domem, jaki mają np. w New Jersey Shore. Albo jakaś zwykła szkoła czy miasto. Zadowolę się absolutnie wszystkim, bo w sumie mam pomysł na postać ;D]

      Usuń
  25. [Mogę jedynie trzymać za ciebie kciuki, żeby się udało coś stworzyć ;D Mogę potem pomóc przy reklamie :)]

    Wyprostował się. Przeniósł się na ziemię i usiadł naprzeciwko dziewczyny, tak, by mógł przez cały czas widzieć jej twarz, a w szczególności oczy. Przełknął głośno ślinę, zanim się odezwał. Wiedział, że musi uważnie dobierać słowa, bo łatwo było ją zranim i zdenerwować, kiedy mówiło się z nią o jej miłości.
    - Okej, rozumiem, że trudno się wybić, ale nie można ryzykować zdrowiem. Musisz sobie ustalić jakąś listę priorytetów, wypracować zdrowe podejście, ustalić odpowiednią ilość godzin na treningi. Nie mówię przecież, że masz od razu robić sobie tygodniową przerwę. Moim zdaniem powinnaś po prostu przystopować - mówił powoli, śledząc reakcję dziewczyny. Nie chciał powiedzieć czegoś głupiego, czego mógłby potem żałować. - Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie bardzo ważna, doskonale o tym wiesz. Po prostu martwię się o ciebie, o twoje wątłe zdrowie.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Nie tyle chodzi o umieranie, co o to, że nie chcę, żebyś kiedyś miała mnie dość przez to moje ciągłe zrzędzenie - odparł. Zaczął strzelać palcami. Zawsze go to odprężało. - I oczywiście, że odczułbym stratę. Brakowałoby mi tego twojego popapranego uporu, oślico.
    Jackson nie lubił mówić o sobie. ie lubił obnażać swoich tajemnic, opowiadać o swoim życiu, o swoich uczuciach. Czuł się wtedy taki bezbronny, poniekąd przerażony, ze ktoś może te informacje wykorzystać przeciw niemu. Pod tym względem żył w ciągłym strachu, którego jednak nigdy nie okazywał.
    - Nie ma o czym mówić. Wszystko po staremu - wzruszył ramionami, po czym wyszczerzył zęby w uśmiechu. Coś mało było dzisiaj tego uśmiechania się.

    OdpowiedzUsuń