piątek, 8 lutego 2013

Nie wiem jak żyć. Improwizuję.


           Na szkolnym korytarzu widzisz idealną męską sylwetkę. Ani za chudą, ani zbyt napakowaną. Zauważając lekko rozczochraną brązową czuprynę i tę charakterystyczną grację poruszania się, dociera go ciebie, że patrzysz na Jamesa Lightwood. Z twoich ust natychmiast wydobywa się rozmarzone westchnienie, zdajesz sobie sprawę, że nie tylko ty fantazjujesz o tym przystojniaku. O jego czekoladowych oczach, które są w stanie roztopić każde serce. Bo kto by się ostał, gdyby czekolada patrzyła błagalnie? O jego brązowych włosach zawsze w lekkim nieładzie, które aż się proszą o wplątanie w nie palców i pieszczotliwe poczochranie. O firmowym uśmiechu, w którym podnosi tylko lewy kącik ust, a który sprawia, że nogi się pod tobą uginają. Krótko: James Jared Lightwood to 1,85m czystego sexu.
           Wolno ci patrzeć, wolno ci wzdychać, wolno ci marzyć, ale nie wolno ci mieć. On nigdy nie należał do żadnej dziewczyny, to one należały do niego, tak długo póki mu się nie znudziły. A mimo to ustawiają się do niego w kolejce, by tylko go zadowalać, jak długo im na to pozwoli.
            Dziś nie wierzysz we własne szczęście. Podchodzi właśnie do ciebie i rzuca  zwykłe "cześć". Odpowiadasz dopiero po chwili, bo zapomniałaś jak się  mówi. Uśmiecha się, jakby doskonale wiedział, co się dzieje w twojej głowie. Pyta, czy masz wolny wieczór. Natychmiast potwierdzasz. Nic nie jest ważniejsze od niego. Pozwala ci wybrać, co będziecie robić. Proponujesz wyjście do kina na nowy film, którego tytuł jako pierwszy przyszedł ci go głowy. Zgadza się. Prosisz, by powtórzył. Nie jesteś pewna, czy dobrze usłyszałaś. Zgodził się iść z TOBĄ na komedię romantyczną? Śmieje się i powtarza. Naprawdę się zgodził! Mówi kiedy po ciebie przyjedzie i znika w tłumie uczniów, a ty jeszcze przez chwilę patrzysz za nim oszołomiona.


            Jesteś gotowa już półgodziny wcześniej. Strój dokładnie przemyślany, wraz z trzema innymi przyjaciółkami, makijaż starannie dopracowany. Broń boże za mocny, bo któraś z was słyszała, że woli naturalność. Misterna fryzura, utrwalona toną lakieru do włosów, żeby, o zgrozo, się nie rozpadła. Nawet najdrobniejszy kosmyk nie ma prawa się z niej wydostać. Co dwie minuty zerkasz do lustra, sprawdzając, czy wszystko jest w należytym porządku.
          Przyjeżdża po ciebie niezwykle punktualnie. Drzwi srebrnego Forda Kuga prosto z salonu otwierają się niespiesznie, a ty czujesz, że serce zaraz zrobi ci dziurę w klatce piersiowej. Ponownie się wita, uśmiechając się cudownie. Mówi ci komplement, a ty jesteś w stanie wydać z siebie poplątane podziękowania. Otwiera ci drzwi, a ty wsiadasz oczarowana jego dżentelmeńskimi odruchami. Przez niemal całą drogę milczysz, choć on kilka razy do ciebie zagaduje. Jesteś zbyt zaaprobowana jego przystojnym profilem, by podtrzymywać logiczną rozmowę.
          W kinie przepuszcza cię w drzwiach z taką naturalnością, że jesteś pewna, że nawet nie myśli o tym co robi. Oglądają się za nim inne dziewczyny, ale on nie zwraca na nie uwagi. Dziś jest tu tylko z tobą. Gdyby ktoś cię potem zapytał o czym był film, potrzebowałabyś kilku minut na przypomnienie sobie czegokolwiek. Niemal dostałaś palpitacji serca, gdy wziął cię za rękę, albo pozwolił się do siebie przytulić.
           Film się w końcu skończył i masz w związku z tym mieszane uczucia. James proponuje, żebyście pojechali do niego, a ty czujesz jak pocą ci się dłonie. Wiesz, że jeżeli do niego pojedziesz, wyjdziesz stamtąd rano i wcale nie będziecie całą noc rozmawiać, jeżeli odmówisz stracisz niepowtarzalną szansę, by się do niego zbliżyć. Kręcisz przecząco głową. "Może następnym razem", mówisz, a on przytakuje. Nie naciska, wie, że to nie ma sensu. To twój wybór. Odwozi cię do domu i wasza randka kończy się na cudownym pocałunku pod drzwiami twojego domu.
          Następnego dnia otacza cię krąg bliższych i dalszych znajomych. Nawet nie zdawałaś sobie sprawy, że masz aż tak dużo koleżanek. Ani, że w tej szkole wieści tak szybko się rozchodzą. Mimowolnie opowiadasz wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. I kiedy zbliżasz się do końca, podnosząc wzrok napotykasz jego. Uśmiecha się, idąc przez korytarz z Jonathanem Waysem. Pierwsza mówisz mu cześć, a on posyła ci ten firmowy uśmiech i odpowiada, nie zatrzymując się. To od ciebie zależy jakie teraz będą między wami relacje.


James Jared Lightwood 
| 15 stycznia 1995 | Nowym Jorku | 18 lat | III klasa | jedynak | od 7 roku życia rozpieszczany przez nianie | rysunek | angielski, hiszpański, łacina, WOS, WOK, historia, matematyka, chemia, biologia, fizyka (rozszerzona), lekkoatletyka | drużyna koszykarska (kapitan) |



[By było na tyle. Jakby ktoś przeczytał podstrony, to wcale bym się nie obraziła, ale nie będę z nich rozliczała. Reszta pewnie wyjdzie mi w wątku, ale nie obiecuję, że będę to systematycznie dopisywać.
Zaczynać nie lubię, ale jeżeli dostanę jakiś ciekawy pomysł mogę się na to zdobyć. Moja długość jest podobna do tej, którą dostanę. Nie lubię pisać wypracowań, dwa zdania mnie nie zrażają, ale mogę się szybko znudzić takim wątkiem. Często proponuję wtedy rozpoczęcie czegoś nowego.
Odpisuję we własnej, nie do końca zrozumiałej kolejności.
Nie znoszę zmieniania charakteru mojej postaci, czy też przeinaczania tego co napisałam w karcie lub wątku. Zdarza mi się w takim momencie olać wątek.
Twarzy użyczył boski Lachowski, którego chyba nawet przedstawiać nie trzeba.
Cytat pochodzi z >bloga<.]

22 komentarze:

  1. [Francisco <3
    Ale tak swoją drogą, dawaj pomysł na wątek, tudzież jakieś powiązanie, a zacznę. Nie ma innej opcji :)

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  2. [Czy tylko ja nie wiem kto to Lachowski? Tylko ja? Och, no cóż... Mniejsza o to. Jakiś wątek by się przydał. Są w tej samej klasie, więc znają się z pewnością. Jakieś propozycje co do relacji? :) ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  3. [NO FAJNY JEST, NO. Ale smuteczek, że się bawi dziewczynami, bo Antośki nie da się przelecieć :<]

    Antonina

    OdpowiedzUsuń
  4. [Niby nie napisałaś, ale w realnym życiu większość by omijała. Ale no tak... to blog :)
    Btw. Lachowski mrr!]

    Antosia

    OdpowiedzUsuń
  5. [Z nią będzie miał dopiero problem! Ale co tam, niech się lubią. To znaczy, jak się Christabel obstaw takimi przystojniakami, nikt jej nie podskoczy, o ;)
    PS. Zaraz postaram się coś nabazgrać.]

    Christabel

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hm, ja wiem, co możesz zrobić! Podrzucić pomysł na wąteczek, to ja zacznę, ot co.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jakie to pięknie beznadziejne mi wyszło :D]

    Christabel była potwornie nieśmiała w stosunku do ludzi, a już szczególnie w stosunku do młodych mężczyzn, kiedy to zupełnie nieplanowanie oblewała się uroczym rumieńcem i nerwowo bawiła palcami, myśląc naiwnie, że w ten sposób nabierze, choć odrobinę odwagi, by spojrzeć człowiekowi w oczy. Niestety, owe triki najwyraźniej nigdy nie działały, bo dany schemat powtarzał się z reguły często. I nawet, jeśli jasnowłosa kogoś dobrze znała, nie panowała nad swoją płochliwą naturą. Tak też bywało w przypadku szanownego pana Jamesa Lightwooda, z którym no nie oszukujmy się, chodziła do klasy od ponad trzech lat. Ostatnio zaczęli nawet ze sobą rozmawiać, tylko w przypadku Francuzki ta rozmowa miała dosyć dziwny wymiar. Przecież znała go, znała opinię, jaką się cieszył od dłuższego czasu wśród społeczności uczniowskiej wraz ze swoim najlepszym kumplem, Jonathanem. Nic dziwnego, że wolała stronić od znajomości z takimi pewnymi siebie chłopakami, zwłaszcza, że od razu wietrzyła podstęp, głupi żart albo Bóg jeden wie, co jeszcze innego.
    Miała jednak pecha. Zrządzeniem losu oboje ciągle na siebie wpadali, oboje znosili własne towarzystwo, a po cichu musiała też stwierdzić, iż szatyn posiadał, jakąś cechę, która nie pozwalała przejść obok obojętnie.
    Po lekcji rysunku nauczyciel niespodziewanie poprosił, żeby kilkoro uczniów zostało w sali. Wśród grona tych szczęśliwców znaleźli się właśnie James oraz Christabel. Cóż, dziewczyna chciała dziś wyjść wcześniej, spieszyła się na trening, w końcu nie powinna się znowu spóźniać, jednak nie miała wyjścia. Z cichym westchnięciem oparła się o biurko, czekając na wystawienie oceny za niedawno wykonaną pracę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Spędziła w domu kilka godzin nad sprawdzaniem pracy domowej z łaciny, zdobyte po poprzednim nauczycielu, który odszedł nie dokończywszy pracy. Musiała przypomnieć sobie wszystko oraz wyciągnąć z kartonów słowniki. Przy okazji Rio tego wieczoru postanowił jej poprzeszkadzać.
    Mimo drobnych trudności nazajutrz wszystkie prace były sprawdzone. Pozostał jeden problem - należało znaleźć uczniów. Mogła poczekać do zajęć, ale zależało jej aby przejrzeli prace i swoje błędy, które mogliby na najbliższych zajęciach omówić. Tylko w jaki sposób ich znaleźć, skoro zna jedynie imiona i nazwiska?
    Naomi postanowiła zrobić to, co zawsze, gdy człowiek czegoś nie wie. Pytać. Wzbudzała jeszcze trochę zdziwienie, zwłaszcza, że kilka dni wcześniej do kina wszedł film akcji z nią w roli głównej, a w jednej scenie ona w roli mścicielki paraduje w bikini z karabinem snajperskim opartym na ramieniu brzegiem wzburzonego oceanu. Element zaskoczenia wykorzystała, aby popytać o swoich uczniów. Wskazano jej Jamesa dosyć szybko, musiał być popularny w szkole. Podeszła do niego.
    - James Lightwood? - zapytała dla pewności, nigdy nie wiadomo, gdy ktoś zechce zażartować ze świeżo upieczonej nauczycielki. - Mam twoją pracę z łaciny.
    Wyciągnęła lewą ręką pracę ze stosu kartek spoczywających na dwóch opasłych słownikach ledwo utrzymywanych przez drugą rękę. Powinna zawsze pamiętać, że słowniki łacińskie nigdy nie były i nie będą lekkie, bo nikt nie pomyśli o wydaniu ich w wersji elektronicznej.

    Naomi Weiss

    OdpowiedzUsuń
  9. [Szału nie ma, o!]

    Nudziło mu się. Tak, nudziło mu się i to strasznie w dodatku. Lał deszcz, a w internacie nikt nie organizował imprezy, zupełnie, tak jakby nagle jego uczniom zachciało się uczyć. Nie, on do tej grupy nie należał. Było monotonnie, ale nie aż tak, żeby do książek musiał zajrzeć.
    Szwendał się po całej szkole w poszukiwaniu Jamesa. W końcu jeśli miał się z kimś nudzić, a nie miał ochoty na żadną randkę to musiał to robić z przyjacielem. Inaczej być nie mogło. Już miał się poddać i ruszyć na poszukiwanie po barach, kiedy na myśl przyszła mu jeszcze szkolna hala sportowy. Bingo!
    Wysoki brunet właśnie wykonywał dwutakt, kiedy on do pomieszczenia wszedł. Podbiegł z łobuzerskim uśmiechem, krzycząc jednocześnie:
    - Lightwood! Mendo ty!

    Jonathan Ways

    OdpowiedzUsuń
  10. Christabel z własnego doświadczenia wiedziała, że nie warto ufać opinii postronnych, dlatego nie traktowała poważnie znacznie większej ilości plotek krążących wokół osoby Jamesa czy Jonathana, zwłaszcza, iż z tym drugim pozostawała w bardzo dobrych stosunkach i mogła zaświadczyć osobiście o jego niezdemoralizowanej naturze, dzięki której przynajmniej było ciekawie. Ale powracając do tematu, Lightwood ją zawstydzał, bo zawstydzało ją większość mężczyzn. Nawet po trzech długich latach, kiedy z reguły każdy zna się doskonale, bez skrępowania stroi żarty i umawia się na poszkolne wypady do kina, ona nie wiedziała o nim nic. Najprawdopodobniej właśnie z tego powodu podczas rozmowy nie mogła powstrzymać nieszczęsnego nerwowego odruchu, jakim było wyginanie palców, w końcu dopiero teraz oboje znajdowali się na początku fazy wzajemnego poznawania. Aż dziwne.
    Nauczyciel miał zabójcze tempo sprawdzania prac, a przynajmniej dla jasnowłosej czas niemiłosiernie się dłużył. Przecież o tej porze powinna być już w trakcie drogi na trening, za tydzień wyjeżdża do Nowego Jorku na występy. Nie będzie stała w miejscu i marnowała cennych minut na patrzenie się w pustą przestrzeń. No dobra, na Jamesa Lightwooda.
    Gdy się do niej odezwał, zareagowała niekontrolowanym rumieńcem. Boże, jakie to było uciążliwe! Naprawdę, bladoróżowe plamki na policzkach dostarczały więcej problemów niż korzyści.
    - Chyba miesiąc temu, ale nie jestem pewna - odrzekła po chwili zamyślona - Tak, miesiąc temu - potwierdziła lekkim skinieniem głowy, uniósłszy kąciki ust w pełnym rozbawienia uśmiechu - Skleroza? Nie podejrzewałam. W wieku osiemnastu lat… - z wdziękiem baletnicy odepchnęła się od biurka - Też się spieszysz? Naprawdę, nie wiem, co go napadło.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cholera, byłam pewna, że komentarz wysłałam. Hm, nie zdziwię się jak go znajdę pod jakąś inną kartą xD
    No dobra, ogólnie to Raven nie przepada za takimi kolesiami, chociaż nie ma w zwyczaju okazywać otwarcie niechęci. Zwykle unika, ale nie tak ostentacyjnie, że w ogóle się nie odzywa itp. Po prostu z własnej woli nie rozpoczyna rozmowy.
    A mnie się długie komentarze tylko tak... z rzadka zdarzają xD ]

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  12. [Widzę, że Aria i James mają tę samą autorkę. Dzień dobry raz jeszcze :D Co mi tam, też chętnie zacznę i tutaj, jednakże w tym przypadku potrzebuję chociaż drobnej pomocy z powiązaniami bo pomysły, które mam, będą nieco powtórzone i schematyczne.
    Mogą być znajomymi z ławki, razem sobie dogryzać na zajęciach z lekkoatletyki... To...Do napisania ;) ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  13. [Oh, ale to byłoby idealne przekomarzanie się! :D Takie słodkie i przyjacielskie, dodatkowo celowanie w siebie najróżniejszymi rzeczami (piłkami np.) ;) ]

    Marlene. Słodka i śliczna Marlene. Właściwie, to Jani za nią nawet nie przepadała, bo Toto cukrowe było, że aż zęby bolało. Jednakże tu nie chodziło tyle co o nią,jako osobę, ale bycie z nią. Z tą śliczną i słodką Marlene, co wysyłała liściki na lekcji, co dawała buziaka na przywitanie. Wydawała się być w Jamesa zapatrzona jak w obrazek, dlatego też Jani nigdy nie przypuszczałaby, że owa Słodka Marlene zjawi się pod jej drzwiami i stwierdzi, że nie może z nim być dłużej i że to właśnie z Jani chciałaby się spotykać.
    Gdyby tu opisać całą pokręconą historię tej trójki, zajęłoby to co najmniej kilkanaście stron, chyba, że posłużymy się prostymi zdaniami, bez wszystkich zawiłości. Wpierw, Marlene spotykała się z Jani, później z Jamesem, a na końcu znów wylądowała u Dawson, która przyjęła ją na chwilę, by już po paru dniach wyznać jej, że nie jest w stanie być z osobą, która skacze z kwiatka na kwiatek i nie zastanawia się nad konsekwencjami.
    Jak to było z Jamesem? Nawet nie pamięta. Po tym, jak rozstała się z Marlene podeszła do niego na jednej z imprez i zaczęła rozmawiać. Zwyczajnie, chociaż dopiero po kilku głębszych. Bo wbrew pozorom, tak mocno ukochanych przez jej rodzinę, ona to wszystko przeżywała. Nie chodziło o stratę Marlene, bo jak nie ona to ktoś następny, ale o porzucenie. O to dziwne skrzywienie, którego nabawiła się przez matkę. Histeryczny strach przed samotnością, przed tym, że dla nikogo nie będzie ważna. Fizyczna bliskość pozwalała jej przed nią uciec, bo był to najłatwiejszy sposób by poczuć czyjąś obecność. Znacznie prostszy niż emocjonalne angażowanie się w cokolwiek.
    -Mogę się przysiąść? - spytała cicho, widząc Jamesa siedzącego na ławce i szkicującego coś. Czyżby jakąś nową sympatię? Kolejną dziewczynę, której złamie serce, lub której da możliwość do opowiadania cudownych historii o jego uroku? Nagą, ubraną? A może rysował psa biegającego za patykiem? Albo ławkę na przeciwko?


    [Mam nadzieję, że może być ;) ]

    Janiceve

    OdpowiedzUsuń
  14. [Keeefir! Ja chcę wątek!!]

    Alison

    OdpowiedzUsuń
  15. Szkoła artystyczna? Super! Ale żeby nie wypuszczali z akademika po 22? To chyba jakiś koszmar! Ale Alison jak każda dama musiała sobie jakoś radzić w takich sytuacjach, prawda? I musiała znaleźć sobie rozrywkę. Hmm w sumie nie widziała się jeszcze z Jamesem, a słyszała, że tu jest. Jak to ona szybko wybadała który pokój konkretnie, poszła tam i weszła bez pardonu. Akurat coś rysował, jak zwykle. Wywróciła oczami i podeszła. Odsunęła rysunek i usiadła na krawędzi stolika.
    -Pokolorujesz później - uśmiechnęła się ironicznie i pochyliła żeby go pocałować.

    OdpowiedzUsuń
  16. Popatrzyła na niego i zaśmiała się. No, no, szczerze mówiąc to nie spodziewała się aż takiego entuzjazmu z jego strony.
    -Hmm... no wiesz, nudziło mi się więc cię śledzę - zażartowała i zarzuciła mu ręce na szyję.
    -I obawiam się, że będziesz musiał mnie znosić przez caaały rok szkolny. Myślisz, że to jakoś zniesiesz? - popatrzyła na niego z lekko uniesioną brwią. Też tęskniła. Żeby tylko widział jej radość jak dowiedziała się, że i on się tu uczy... i zdziwiła się, że on nie wiedział o jej obecności bo jej sława, no cóż, mocno ją wyprzedzała, jak zwykle. Ona i James - ta dwójka dopiero rozrusza to miejsce!

    OdpowiedzUsuń
  17. -Mój kochany tatuś daje się łatwo manipulować - uśmiechnęła się - poza tym miał mnie już dość i uznał szkołę dla artystów za jedyny sposób okiełznania mnie no i chyba w końcu uświadomił sobie, że teraz już naukowca ze mnie nie będzie, za późno - roześmiała się.
    -Poza tym... co by zrobił jakbym wysadziła laboratorium w którym byliby ludzie? Z tego by już się nie wytłumaczył - zaśmiała się szatańsko i zabawnie musnęła jego nos. Ona w sumie też nie słuchała plotek i przywykła do bycia ich obiektem no ale miała taką cichą nadzieję, że cokolwiek obiło mu się o uszy.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Zanim nie przyjechałam to nie byłam pewna czy tu jesteś - wzruszyła ramionami patrząc na niego. Niee, to na pewno nie miała być niespodzianka. Wiedziała, że za nimi nie przepadał tak samo jak ona. A o imprezie zapoznawczej myślała już od pierwszej chwili w tej szkole ale nie miała jeszcze żadnych konkretnych planów, ona wolała kiedy wszystko wychodziło spontanicznie.
    -Impreza powitalna brzmi nieźle - skinęła głową - ale nie dziś. Dziś mamy tyyyyle spraw do nadrobienia, prawda? - popatrzyła na niego znacząco i zaczęła przeczesywać palcami jego włosy licząc na zrozumienie aluzji z jego strony.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rysunek? Serio? Kiedy nie patrzył wywróciła oczami. Nie widzieli się kilka miesięcy i on chciał teraz RYSOWAĆ?!
    -Ach no jak wolisz - mruknęła smętnie i zeszła mu z kolan. W sumie był artystą więc sztuka mogła wydawać mu się bardziej podniecająca niż wizja nocy spędzonej z nią. Chwilę pokręciła się po pokoju, a następnie rozsiadła się wygodnie na łóżku. I nie wiedziała, że z jego strony to zwykła gra aktorska bo rzeczywiście był niezłym aktorem. Po chwili siedzenie na tym łóżku w sumie jej się znudziło, a skoro on miał zamiar rysować to ona lepiej poszuka innych rozrywek bo wiedziała ile czasu może się zejść kiedy zacznie się tworzyć.
    -No dobra, będę się zbierać. Upojnej nocy z malowaniem - mruknęła wesoło i stojąc już przy drzwiach posłała mu w powietrzu całusa na pożegnanie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Podobała jej się ta stanowczość, nawet baaardzo jej się podobała. Kiedy ją złapał wtuliła się w niego mocno z uśmiechem racząc się jego zapachem, który zawsze uwielbiała. Hm... ta wizja podobała jej się o wiele bardziej niż on rysujący, a ona błąkająca się bez celu po akademiku. Kiedy nagle ją pocałował wydała z siebie cichy pomruk zadowolenia i zachłannie wpiła się w wargi chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  21. No raczej domyśliła się, że miał współlokatora ale wolała nie wnikać co z nim jest. A trójkąt z jego współlokatorką? Za coś takiego chyba dostałby szlaban nawet na myślenie o niej na co najmniej miesiąc. Że niby Alison była na tyle przeciętna, że bardziej podnieciłby go trójkąt? Phi! Miał szczęście, że nie mogła czytać mu w myślach. Kiedy skończył całować jej dekolt znów z utęsknieniem wpiła się w wargi chłopaka i zdjęła jego koszulkę. Ach, jak ona tęskniła za tym gorącym ciałem. Chyba nawet sobie nie wyobrażał...

    OdpowiedzUsuń